piątek, 30 maja 2014

Rozdział 7

Luke:

Opadłem na kanapę, kompletnie wyczerpany. Powrotu do domu nie pamiętam. Michael nie odzywał się przez całą drogę, co było mi na rękę. Wyłączyłem się całkowicie, zapominając o otaczającym mnie świecie. Pamiętam tylko, że gdy dotarliśmy do domu, Michael siłą wyciągnął mnie z auta i zaprowadził do salonu, po czym sam ruszył po schodach na górę. 
Siedziałem więc na kanapie, nie chcąc dopuścić do siebie tych wszystkich okropnych myśli, które cisnęły mi się do głowy. Potarłem zmęczone oczy dłońmi, pragnąc zapomnieć o kilku ostatnich dniach. Odkąd pojawiła się Michelle, miałem same kłopoty, które z każdą chwilą się rozprzestrzeniały.
Usłyszałem szybkie kroki, mówiące mi, że Michael właśnie biegnie po schodach. 
-Co się.. - nie zdążyłem dokończyć, bo Clifford minął mnie i pobiegł w stronę piwnicy. Złe przeczucia zalały mnie jak fala. Zmęczenie gdzieś zniknęło. W jednej sekundzie usiadłem wyprostowany na kanapie, czekając na najgorsze. 
Mijały minuty, które wydawały mi się ciągnąć wiekami. Co chwilę obracałem głowę w kierunku korytarza prowadzącego do piwnicy. 
-Nie szarp się, kurwa! -usłyszałem stłumiony krzyk Michaela zza drzwi. Serce podeszło mi do gardła. Przełknąłem z trudnością ślinę i ostrożnie podniosłem się z kanapy. Po chwili do pokoju wszedł Clifford, który ciągnął za sobą Michelle i Nicole. Trzymał je obie za włosy, a ich przerażone twarze dały mi do zrozumienia co się musiało stać pod naszą nieobecność. 
Michael pchnął obie dziewczyny na podłogę. Nicole rzuciła mu mordercze spojrzenie, ale wystarczyło, by ten zrobił krok w jej stronę, a dziewczyna zaczęła się cofać na kolanach przerażona. Michelle wstała i zaczęła wrzeszczeć na Clifforda. On tylko uśmiechał się krzywo, a ja mogłem sobie tylko wyobrazić, o czym myśli. 
Nicole wstała i dołączyła do przyjaciółki. Michael zacisnął pięści i ruszył w stronę dziewczyn, miotając przekleństwa. 
Poczułem złość i przede wszystkim bezradność. Wszystko się komplikowało jeszcze bardziej, a ja nic nie mogłem zrobić. Jakby los chciał, bym miał pod górkę. Chwyciłem się za głowę i krzyknąłem jak najgłośniej potrafiłem. Przede wszystkim po to, by jakimś magicznym sposobem pozbyć się złości, ale ona niestety została. 
Podniosłem wściekły wzrok na Michaela, Nicole i Michelle. Dziewczyny zamilkły i wpatrywały się we mnie ze strachem, a Clifford zamarł w pół kroku, patrząc na mnie z niedowierzaniem. 
-Dajcie sobie, kurwa, spokój! - krzyknąłem rozjuszony. Oddychałem szybko i nierówno, próbując się opanować. 
Byłem tak cholernie zły. Jeszcze nigdy nie czułem tak wielkiej bezradności. No, może w dzień pogrzebu rodziny.. Pokręciłem głową, chcąc pozbyć się tych myśli. Podszedłem do Michelle, która odruchowo się skuliła. Nicole chciała stanąć w jej obronie, ale Michael złapał ją w pasie i odciągnął, unieruchamiając. 
-Zostaw ją! - krzyknęła Sky, szarpiąc się w objęciach Clifforda, lecz ten był nieugięty. 
Michelle cofała się przede mną, ale gdy jej plecy natrafiły na ścianę, musiała stawić mi czoła. Próbowała przybrać jakąś dzielną postawę, ale strach, który malował się na jej twarzy niszczył cały efekt. 
Pochyliłem się nad nią, przez co nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Jej oczy otworzyły się szeroko, ale milczała. 
-Powiedz mi, West.. - zacząłem spokojnie. - Czy ciebie kompletnie, ale to całkiem kompletnie pojebało?! Najpierw przeszkadzasz mi w mojej pracy, następnie grzebiesz w moich rzeczach, potem donosisz na mnie swojej przyjaciółce, a potem chodzisz po moim domu, czego nie wolno ci robić. Przez ciebie mam same kłopoty! Cholerne, zajebane kurwa kłopoty! - wrzasnąłem. 
Michelle przyjrzała mi się uważnie, po czym prychnęła.
-Przeze mnie masz kłopoty?! Zabijasz ludzi! Jesteś mordercą, a do tego porywaczem i chamem! Sam się wpędzasz w kłopoty! - krzyknęła. 
Stałem przed nią i z zaskoczeniem wpatrywałem się w jej twarz. Nie spodziewałem się, że w ogóle się odezwie, a co dopiero podniesie głos. A to co powiedziała było dla mnie jakimś ciosem. Nigdy nie interesuje mnie zdanie innych, ale to, że nazwała mnie mordercą zabolało. 
-Odezwij się tak do mnie jeszcze raz, a twoja twarz będzie miała randkę z moją pięścią. - syknąłem, przez zaciśnięte zęby. 
Michelle uniosła dumnie podbródek, ale ręce, które przyciskała do boków drżały. Rzuciła mi kpiące spojrzenie. 
-No dawaj. I tak już wszyscy wiedzą, że jesteś potworem. - powiedziała, ledwo panując nad głosem. 
Bała się mnie. Widziałem to w jej twarzy, w jej trzęsących się rękach, słyszałem w głosie. Kątem oka zobaczyłem drwiące spojrzenie Michaela. Wiedziałem, że na nim słowa West nie robiły wrażenia. Miał ochotę przyłożyć Michelle. Z resztą ja też. 
Złość zawrzała w moich żyłach, a ja uniosłem dłoń, by uderzyć dziewczynę, w której oczach pojawiło się przerażenie. Skuliła się, zamykając oczy, a Nicole zaczęła krzyczeć, żebym nie robił jej krzywdy. 
W tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich Calum. Miał potargane włosy, jakby co chwile przeczesywał je palcami. Miał na sobie czarne spodnie i zwykłą, szarą koszulkę. Omiótł spojrzeniem scenę, która się przed nim rozgrywała. Spojrzał na Michaela, który unieruchamiał Nicole, która rzucała się dziko, wrzeszcząc na mnie. Potem jego wzrok padł na mnie i na Michelle. Gdy spojrzenie jego brązowych oczu zatrzymało się na dziewczynie, wyraźnie pobladł. Zaskoczyło mnie to trochę, ale nic nie powiedziałem. Odwróciłem się w stronę dziewczyny, gotowy by dzielić ją w twarz, gdy między nami stanął Calum. 
Nie mam pojęcia jak się między nas wcisnął i jeszcze miał miejsce, ale mniejsza z tym. Byłem naprawdę zaskoczony. Hood wyglądał na zażenowanego, jakby jakieś dziecko zrobiło coś głupiego, a on musiał za to przepraszać. Uniosłem brwi, ale on unikał mojego spojrzenia. 
-Zostaw ją. Co ci da, jak ją uderzysz? - zapytał cicho.  
Opuściłem dłoń, ale tylko dlatego, że byłem w szoku. Calum BRONIŁ Michelle? Stał po jej stronie? Ok, to już było dla mnie przesadą. 
-Wiesz w ogóle co się stało? Wymknęła się do niej - wskazałem na Nicole, która już przestała się szamotać z Cliffordem i teraz przysłuchiwała się rozmowie, patrząc niepewnie na Caluma. - Byłeś wtedy w domu. Powinieneś ją zauważyć, gdy wychodziła z pokoju. Miałeś jej pilnować. 
Calum stał wyprostowany, ale wzrokiem błądził po pokoju, jakby się bał na mnie spojrzeć. To mnie jakoś dobiło, sprawiło, że poczułem uścisk w piersi. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi od dziecka, a teraz powstał między nami jakiś mur. Tym murem była Michelle. 
-Co masz na myśli? - zapytał po chwili. Michael patrzył to na mnie to na Hooda, marszcząc brwi, jakby nie do końca wiedział co się dzieje. 
-Skąd Michelle wpadło do głowy, by wyjść z pokoju i szukać Nicole? Nie wiedziała co mamy zamiar zrobić z jej przyjaciółką, a już na pewno nie domyśliłaby się, że przywieziemy ją tutaj. Skąd ona wiedziała, Hood? - warknąłem. 
-Domyśliłam się po prostu. - odezwała się Michelle zza Caluma, który drgnął, jakby zapomniał o jej obecności. - Myślisz, że jestem aż tak głupia, że nie zauważyłam was, jak ją tu przywoziliście?
-Tak, twierdzę, że jesteś głupia. - syknąłem. - Jesteś głupia, bo myślisz, że mnie oszukasz. I jesteś głupia, broniąc Caluma. Nie mogłaś zobaczyć jak przywieźli tu Nicole bo wejście do piwnicy i podjazd są z twojego pokoju nie widoczne. Ale Calum wiedział, że Sky tu jest. 
-Powiedziałem jej. - Hood przygarbił się, mówiąc to, za wszelką cenę starając się uniknąć  mojego wzroku. Byłem naprawdę zły. Ten dzień był najgorszym dniem od śmierci mojej rodziny. 
-Powiedziałeś. - powtórzyłem, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałem. Calum skinął głową. 
-Namawiałam go. - powiedziała Michelle, wychylając się zza pleców Hooda. - Nie chciał mi powiedzieć, ale..
-Zamknij się. - powiedziałem, wciąż patrząc na Caluma. - Zamknij, zanim powiesz coś, przez co jeszcze bardziej zaszkodzisz swojemu obrońcy. 
Michelle zagryzła wargę, ale posłusznie zamilkła. Hood podniósł wzrok i po raz pierwszy spojrzał prosto na mnie. W jego oczach malowało się jakieś rozdarcie, jakby walczył ze sobą po której stronie ma stanąć. Zacisnąłem dłonie w pięści, chcąc powstrzymać chęć uderzenia go w twarz.
-Spadaj stąd. - syknąłem. Calum wyglądał na zaskoczonego. - Po prostu zejdź mi z oczu, Hood. 
Chłopak długo mi się przyglądał, po czym rzucił szybkie spojrzenie Michaelowi, który wpatrywał się w niego obojętnie. Podszedł do drzwi, ale odwrócił się i spojrzał na Michelle i na mnie z powątpiewaniem. 
-Nic się nie stanie twojej księżniczce. - powiedziałem, wciskając w te słowa całą złość, jaka nagromadziła się we mnie tego dnia. - Skoro jest dla ciebie ważniejsza niż przyjaciele, to włos jej z głowy nie spadnie. Chyba, że znów mnie wkurwi. 
Calum stał w drzwiach, zaciskając pięści. Po moich słowach był wyraźnie rozwścieczony. Mimo, iż coś łączyło go z Michelle, oświadczenie, że jest ważniejsza niż my najwyraźniej 
go zraniła i rozzłościła. I dobrze. 
Myślałem, że Hood coś mi odpowie, ale on tylko rzucił mi spojrzenie mówiące "pogadamy o tym później" po czym wyszedł z pokoju. Odwracałem się właśnie do Michelle, gdy drzwi pokoju znów się otworzyły. 
-Cholera, czego znowu chcesz?! - krzyknąłem, patrząc w stronę drzwi. 
Nie stał w nich jednak Calum, tylko Ashton. Uniósł brwi, patrząc po zebranych, ale zamiast skomentować nasze miny i wrzaski, które przed chwilą można było usłyszeć w całym domu, rzucił tylko:
-Bob zgodził się zabrać Nicole. 


* * *



Michelle:



Nienawidziłam siebie za to wszystko co zrobiłam. Przez swój wybryk naraziłam nie tylko siebie na niebezpieczeństwo ale także Caluma, a co gorsza, Nicole. Jak mogłam być tak bardzo egoistyczna? Dobra wiem, chciałam dobrze. Chciałam po prostu zobaczyć się z przyjaciółką ale zapomniałam wymyślić jakiegoś planu. Nie chodzi mi oczywiście o jakiś mega genialny plan nad którym bym musiała siedzieć kilkanaście dni, ale przynajmniej coś w przypadku "odnalezienia" nas, co się właśnie stało. Po mojej głowie wciąż walały się słowa Ashtona "Bob zgodził się zabrać Nicole". O co właściwie chodziło? Nie wiem kto to Bob ale wiem, że na pewno chodziło o moją przyjaciółkę. Gdzie ją chcą zabrać? Modliłam się w duchu, żeby jej się nic nie stało... 
Od tego całego zajścia minęło już dość dużo czasu. Było już południe a ja zamiast położyć się spać po nieprzespanej, pełen wrażeń nocy, siedziałam w kącie na łóżku i patrzyłam się tępo w podłogę przypominając sobie cały wczorajszy dzień. Nie wymyślałam jakichś planów typu RATUNEK NICOLE bo i tak by mi się nie udało, ale myślałam nad pytaniami które mogłabym zadać któremuś z chłopaków gdyby tu przyszli. Nic mądrego nie wpadało mi do głowy, co powodowało moją złość. W głowie miałam pustkę. NIC WIĘCEJ. Ścisnęłam skrawki kołdry w dłoniach i wzięłam głęboki oddech. Żeby coś wymyślić, musiałam się uspokoić. Zamknęłam oczy, rozluzowałam dłonie i zaczęłam oddychać jak na kursie rodzenia. Wdech... Wydech... Wdech... Wydech. 
Drzwi trzasnęły z impetem a w progu pojawił się Luke. Serce podskoczyło mi do gardła, ponieważ zrobił to w najmniej oczekiwanym momencie - w chwili w której próbowałam się uspokoić i wyciszyć. Skończyło się na tym, że w oczach miałam łzy a dłońmi próbowałam wyszukać bicia serca na klatce piersiowej. 
-Przyszedłem pogadać - odparł blondyn jak gdyby nigdy nic i przymknął delikatnie za sobą drzwi. 
-Uhm... Ok -wydukałam niepewnie i ostrożnie odłożyłam ręce z powrotem na kołdrę. 
Luke podszedł do łóżka i usiadł na jego krańcu. Przez chwilę patrzył się na ziemię nic nie mówiąc. Wreszcie odezwał się po kilku minutach ciszy. 
-Co cię łączy z Calumem? -zapytał prosto z mostu. 
-Z Calumem? -powtórzyłam nieświadomie jego słowa. Nie wiedziałam o co mu chodzi. 
-Tak -odkaszlnął -co cię z nim łączy?
-Ale ja nie wiem o co ci chodzi -spojrzałam na niego pewniej i zmieniłam pozycję na łóżku, siadając po turecku. 
-Zadałem ci proste pytanie -sapnął -Co. Cię. Łączy. Z. Calumem? Tyle. A ty mi na to odpowiedz. 
Prawda była taka, że ja sama nie wiedziałam co mnie z nim łączy. Kim on dla mnie był? Przypomniałam sobie o ostatnim zajściu między mną a Hoodem. Przypomniałam sobie jego dotyk na moim ciele. Przypomniałam sobie jego słowa... Ale teraz to nie było ważne. Ważna była odpowiedź, którą musiałam dać Luke'owi. Najgorsze było to, że tej odpowiedzi nie znałam. 
-Nie wiem... -odpowiedziałam nieśmiało. 
-Jak to nie wiesz? -blondyn zapytał mnie, podkreślając "nie wiesz". 
-Nic mnie z nim nie łączy -odparłam po chwili -kilka nic nie znaczących rozmów i tyle...
-Kłamiesz -Luke oskarżył mnie śmiało -widać, że coś jest na rzeczy. 
Rozglądnęłam się z bezradnością po pokoju. Zyskiwałam na czasie by wymyślić coś w miarę sensownego.
-Wiesz co? -blondyn przerwał moje rozmyślania.
-Co? -odważyłam się, żeby spojrzeć w jego piękne błękitne oczy.
-Polubiliście się. I to jest złe. Bardzo złe. -odkaszlnął -będą przez to same kłopoty. 
Luke wstał z łóżka i powoli kierował się w stronę drzwi. 
-Lepiej będzie jak zakończycie swoją znajomość -mówiąc to, wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. 
Patrzyłam tępo w ścianę i próbowałam to sobie wszystko poukładać. Niestety, nie udawało mi się. Zbyt wiele tajemnic, zagadek. "Lepiej będzie jak zakończycie swoją znajomość". Zakończyć znajomość z Calumem? Nie mogę. Tylko on teraz jakoś mnie trzymał. Odebrali mi przyjaciółkę, więc niech przynajmniej nie odbierają mi Caluma. Chociaż znamy się od niedawna, ja już poczułam do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Coś w nim było. Coś co nie pozwalało o nim zapomnieć. Może jego uśmiech? Jego wzrok? Głos? Prawda była taka, że wszystko. Był idealny. 

-Michelle? - ktoś otworzył drzwi, a ja usłyszałam ten delikatny głos. 
Otworzyłam lekko moje zaspane oczy a po chwili podniosłam się na łóżku, bym była w pozycji siedzącej. W progu stał Calum. Nawet przez mrok panujący w pokoju, można było zauważyć smutek na jego twarzy. 
-Mogę wejść? -zapytał nieśmiało. 
-Jasne -odkaszlnęłam i przetarłam nadgarstkiem oczy. 
-Przepraszam cię za chłopaków -powiedział cicho ale słyszalnie. 
-Calum... -przypomniałam sobie rozmowę z Lukiem -idź. 
Szedł w moją stronę, lecz zatrzymał się w pół kroku, gdy usłyszał moje słowa. Na jego twarz wpłynął wyraz zdziwienia zmieszanego ze smutkiem.
-Co? Dlaczego? -najwyraźniej znowu źle potraktowałam Caluma. Czułam się z tym źle, ale co mogłam innego zrobić?
-Nie możemy ze sobą rozmawiać. -wyjaśniłam cicho.
-Bo? -Hood podszedł bliżej mnie -który z chłopaków ci zabronił?
-Luke -nie zdziwiłam się, że powiedziałam mu to od razu. Ufałam mu. Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał i przez chwilę się nie odzywał.
-Przecież nie może mi zabronić z tobą rozmawiać. - mruknął w końcu, ale wydawał się mówić sam do siebie. - Jesteśmy tylko.. znajomymi.
-Tylko znajomymi? - powtórzyłam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Calum spojrzał na mnie z ukosa, a na jego twarz wpłynął nieśmiały uśmiech. 
-Możesz mnie poprawić jeśli się mylę. - rzucił, a ja się zarumieniłam. W głębi duszy dziękowałam Bogu, że w pokoju jest ciemno. 
Odchrząknęłam, nie do końca ufając swojemu głosowi. 

-Nie, nie.. hmm.. jest ok. Przyjaciele. To znaczy znajomi! Tak, znajomi.. ymm.. no. - zaczęłam się plątać, a na twarzy Caluma pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Nie mogłam przestać się na niego patrzeć. Było w nim coś takiego, co przyciągało mój wzrok. Patrzyłam i patrzyłam i nie mogłam się napatrzeć. 






Rozdział 7 dobiegł końca! 
Jak się wam podobał? Jakieś ulubione momenty? :)
Przepraszamy, że tak długo musieliście na niego czekać ale po prostu brak czasu. 
Postaramy się dodawać szybciej kolejne rozdziały ale nie obiecujemy. 
Bardzo dziękujemy za tyle wyświetleń i miłych słów na temat Revenge! 
To wiele dla nas znaczy :)
Liczymy na szczerą opinię oraz komentarze!
Do następnego
Papa, xxxx

Btw. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to jedna z autorek (penguin) założyła lifebloga 
Tutaj link --> BLOG PENGUIN <-- klik


15 komentarzy:

  1. dfghjhgfd świetny rozdział^^ z resztą jak całe opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział :) Prosiłabym o informowanie mnie o nowych. Twitter: mydreamsisjerry xx

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział x

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny pomysł! Bardzo podoba mi sie styl pisania i ogólnie cała treść! Macie talent kobity!
    Mam nadzieje, że Luke uratuje wszystkich przed tą mafią i nie ukrywam, że oczekuję jakiegoś zwrotu treści i miłości Hemmingsa i Michelle!
    Czytałam już wieeeele ff, ale wasz jest jednyn z moich ulubionych! ❤
    Mam nadzieję, że nie będziecie mnie długo torturować czekaniem na kolejny rodział xx
    Cieszę się, że wysłałaś mi do niego link na tt ;))
    Buziaki @WonderLand89570 xx.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny pomysł! Bardzo podoba mi sie styl pisania i ogólnie cała treść! Macie talent kobity!
    Mam nadzieje, że Luke uratuje wszystkich przed tą mafią i nie ukrywam, że oczekuję jakiegoś zwrotu treści i miłości Hemmingsa i Michelle!
    Czytałam już wieeeele ff, ale wasz jest jednyn z moich ulubionych! ❤
    Mam nadzieję, że nie będziecie mnie długo torturować czekaniem na kolejny rodział xx
    Cieszę się, że wysłałaś mi do niego link na tt ;))
    Buziaki @WonderLand89570 xx.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny :) jestem z was dumna :D zresztą całe fanfiction jest zajebiste, pani z polskiego była by z was dumna xdd <3

    OdpowiedzUsuń
  7. kolejny zajebczasty rozdzial ^^ wasze ff jest jednym z moich ulubionych :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo, love it. <3 nie mogę, już chcę następny. :) szczerze nie myślałam, że to będzie takie świetne opowiadanie. @loovesellena_

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo szkoda mi Caluma :c Przecież chciał być miły... Jaka szkoda :C
    Luke chyba trochę przesadził, już nie wiem co myśleć.
    Jedno z moich ulubionych ff <3
    Czekam na next i pozdrawiam xoxox
    @Toriixdd

    OdpowiedzUsuń
  10. Awhhh słodko x chciałabym zobaczyć co by było gdyby Luka łączyło coś z Michelle :) jest świetny i czekam na next
    @berryybubble

    OdpowiedzUsuń
  11. to jest świetne :D
    bardzo mi się podoba i czekam na nexta <3 @brOKen_GOMEX

    OdpowiedzUsuń
  12. Awwwwwww końcówka taka słodka

    OdpowiedzUsuń
  13. Śliczny rozdział, czekam na dalsze losy :)

    Bardzo podoba mi się Twój blog. Masz ochotę na wspólną obserwację, mogłabyś klikną u mnie w baner z Choies? :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O Jejku,ale się działo.
    Jest na prawdę super.Twój duży zasób słownictwa w parze z ciekawą fabułą tworzy coś naprawdę świetnego.
    Rozdział uważam za udany.Oby tak dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń