czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 6

Luke:

Siedziałem na kanapie i znudzony wpatrywałem się w telewizor. Ten dzień nie zaliczał się do najaktywniejszych. Spojrzałem za okno i z ekscytacją stwierdziłem, że za niedługo będzie ciemno. Czekałem na zajście słońca i zamierzałem wyjść z domu, by załatwić kolejnego pustaka z mafii. To będzie moja 3 ofiara. Nie powiem, że czułem się z tym dobrze. Wręcz przeciwnie. Czułem czasem lekkie wyrzuty sumienia, no bo w końcu morderstwo to morderstwo, lecz za każdym razem przypominałem sobie to co oni zrobili z moją rodziną i od razu robiło mi się lżej. 
-Hemmings! -donośny głos Michaela przerwał moje rozmyślania. Po jego minie można było zasugerować, że wołał mnie już przez jakiś czas. 
-Co? -spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem i ziewnąłem. 
-Rozlałeś kawę -odrzekł znudzony, jakby rozlewanie kawy w moim przypadku było codziennością. Mój wzrok powędrował na stolik i faktycznie, była na nim rozlana kawa. 
-Jak ja to zrobiłem? -zapytałem cicho sam siebie -Czemu tego nie pamiętam?
-Bo jesteś debilem -odpowiedział mi Michael bez żadnego trudu.
Nie zwróciłem szczególnej uwagi na jego obelgę. Podniosłem się z kanapy i poszedłem w stronę kuchni, żeby wziąć szmatkę. Wszedłem do niej od strony jadalni i usiadłem na krześle przy mahoniowym stole. Chciałem mieć jakąś chwilę spokoju, to raz. A dwa, jakoś mi się nie chciało bawić w sprzątaczkę. Wyciągnąłem nogi na stół i zacząłem myśleć o tym co może robić reszta chłopaków. 
Ashton miał zadzwonić do Boba i uprzedzić go, że wciśniemy mu do mieszkania Nicole. Mam nadzieję, że coś z tego będzie. Z godziny na godzinę, trzymanie jej tutaj staje się coraz bardziej ryzykowne z powodu Michelle. Dziewczyna w każdej chwili może poczuć chęć do pozwiedzania tego domu, przez co przypadkiem mogłaby natknąć się na piwnicę. Dlatego musieliśmy działać szybko i sprawnie. 
Calum już wrócił z miasta i z tego co mi mówił, to nie znalazł żadnych informacji na temat kolejnych członków mafii. Troszkę się zdziwiłem kiedy wszedł do domu z kilkoma reklamówkami wypchanymi po brzegi. Nie powiedział mi co się w nich znajduje a ja nie zdążyłem się im uważniej przyglądnąć, ponieważ Hood już był na schodach prowadzących na górę. Może to było coś dla Michelle? "Nie". Odpowiedziałem sobie na głos i pokręciłem przecząco głową. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że oni jakoś szczególnie się polubili. Nie chciałem tego. Zaakceptowałbym między nimi najwyżej koleżeństwo. Chociaż w sumie nie wiem, czy nawet to by mi nie przeszkadzało. 
Westchnąłem ciężko i zacząłem wzrokiem błądzić po zasyfionej kuchni. Mój wzrok przyciągnęło zdjęcie w ramce postawione na górnej półce. Wstałem i podszedłem chwiejnym krokiem do szafki. Uśmiechnąłem się na widok tego zdjęcia. Coś w nim było. "Jednak nie jesteśmy tacy straszni" zaśmiałem się w myślach. Na zdjęciu byłem ja, Ashton, Michael i Calum. Było to gdzieś 2 lata temu. Byliśmy roześmiani i robiliśmy głupie miny do zdjęcia. Ja trzymałem w lewej dłoni pluszowego pingwina. Ashton wytykał język i pokazywał środkowy palec, najwyraźniej chcąc by uznano go za bad-boya. Michael robił dzióbek i "rogi" sam sobie. Calum uśmiechał się szczerze a jego zęby były lekko widoczne, jakby przed chwilą się z czegoś śmiał. Ściągnąłem zdjęcie z półki, by uważniej się mu przyjrzeć. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Byliśmy kiedyś zupełnie innymi chłopakami. Albo tylko nam się tak wydawało... Momentalnie odłożyłem zdjęcie na miejsce i otarłem nadgarstkiem oczy. Jestem twardy. Nie mogę beczeć jak mała dziewczynka. Podparłem się rękoma o blat i pozwoliłem sobie ochłonąć. Stałem tak jakiś czas, aż w końcu odsunąłem się i wziąłem szmatkę z półki obok. Wyszedłem z kuchni jakby nic się nie stało a Michael obczaił mnie zdziwionym spojrzeniem. Wywnioskowałem z tego, że zastanawia się co tak długo robiłem w kuchni i liczył na wyjaśnienie, ale nie zamierzałem mu nic mówić. Zabrałem się do wycierania plamy po kawie. Przyznam, zajęło mi to długą chwilę ponieważ plama zdążyła już zaschnąć i nieźle się nabawiłem żeby znikła. Odłożyłem szmatkę na stolik kiedy już doprowadziłem wszystko do porządku i usiadłem wymęczony na kanapę. Nie wiem, jak kobiety to robią. 
Usłyszałem tupanie nóg na schodach, sugerujących że ktoś schodzi na dół. Możliwości były dwie, albo Ashton albo Calum. Bowiem Michelle nie miała prawa wychodzić z pokoju do którego ją przydzieliliśmy. Zaledwie 2 sekundy później na dole pojawił się Ashton z widocznym zdenerwowaniem na twarzy. 
-Co jest? -zapytałem go. Znaliśmy się jak bracia więc nie miałem wątpliwości, że coś się stało. Zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę. 
-Ten sukinsyn nie chce przyjąć Nicole. - mruknął. Gdybym nie był tak zmęczony, pewnie rzuciłbym pustym kubkiem po kawie w ścianę. Teraz jednak tylko przetarłem dłonią oczy. 
-Nie obchodzi mnie to. Masz go kurwa przekonać. - warknąłem. 
Ashton mruknął coś pod nosem co zabrzmiało jak "jebnę ci, Hemmings". 
-Idź i to załatw, bo skopie ci dupę. - syknąłem. Irwin przewrócił oczami, po czym wyszedł z pokoju. Słyszałem jeszcze jego przekleństwa, gdy wychodził po schodach. 
Wstałem i skierowałem się w stronę drzwi. Sięgnąłem po skórzaną kurtkę i nałożyłem ją na siebie, po czym otworzyłem drzwi i wyszedłem na świeże powietrze. Wiatr uderzył mi w twarz, co od razu mnie orzeźwiło i odpędziło zmęczenie. Niebo było przysłonięte chmurami, ale gdzie nie gdzie dostrzegałem granat nieba. Usłyszałem za sobą kroki, ale się nimi zbytnio nie przejąłem. Był wieczór i zrobiło się chłodno, więc zadrżałem mimo woli. 
Podszedłem do auta i już miałem wsiadać, gdy dostrzegłem Michaela, otwierającego drzwi od strony pasażera. 
-Co robisz? - zapytałem, unosząc brwi. 
-A co mogę robić, polować na kaczki? Wsiadam do auta, kretynie. - fuknął. 
-Zauważyłem. - warknąłem. - pytam dlaczego wsiadasz do MOJEGO auta. 
-Jadę z tobą. - rzucił i wsiadł do czarnego BMW. Usiadłem za kierownicą i zamknąłem za sobą drzwi, po czym spojrzałem na Clifforda. 
-Wolę jechać sam. - mruknąłem. 
Michael zdawał sobie sprawę, że jadę zabić kolejnego gangstera. Wiedział, że zawsze jeżdżę sam. Nie dlatego, że wstydzę się przed chłopakami tego, co robię czy coś, ale dlatego, że nikt dokładnie nie wiedział kto mi pomaga zdobywać informacje i w ogóle. Nie chciałem, by to się zmieniło, bo po prostu chciałem, by chłopcy zostali anonimowi. Wtedy byli najbezpieczniejsi. 
Michael pokręcił głową. 
-Mam złe przeczucia, Luke. Pojadę żeby cię osłaniać. - powiedział nie patrząc na mnie. Westchnąłem i przekręciłem kluczyk w stacyjce, a samochód zaryczał, przerywając nocną ciszę. Jeszcze raz spojrzałem na Michaela, ale jego mina była zdecydowana, więc nacisnąłem pedał gazu, a samochód wyjechał z podjazdu.


Rozejrzałem się niespokojnie po opustoszałej ulicy. W żadnym domu nie paliło się światło, żaden człowiek nie chodził po ulicy, żadne auto nie przejeżdżało obok nas, żaden pies nie szczekał, żaden papierek nie leżał na chodniku. Ten cały bezruch i cisza były niepokojące. 
Wpatrzyłem się w Sunrise Avenue. Pod numerem 456 panował spokój. Michael wiercił się niespokojnie, co chwilę szturchając mnie w ramię. Wyciągnąłem pistolet ze schowka, odbezpieczyłem go i znów wpatrzyłem się w pustą ulicę, na której rzekomo mieszkał kolejny gangster. 
Nagle drzwi spod numeru 456 się otworzyły. Wyszedł z nich wysoki mężczyzna z szerokimi ramionami. Miał ciemne włosy i brodę, a na sobie podarte jeansy, koszulkę, a na nią narzuconą kurtkę. Wraz z Michaelem znieruchomieliśmy, jakby gangster mógł nas zobaczyć, mimo iż zaparkowaliśmy na parkingu dobre sto metrów dalej, między innymi samochodami. Widziałem go dokładnie, a moja złość z każdą minutą narastała.
Gangster wyciągnął papierosa, zapalił i zaciągnął się, po chwili wypuszczając dym z płuc. Potem wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni, spojrzał na ekran i mruknął coś pod nosem. Następnie odwrócił się i ruszył wgłąb uliczki, powoli znikając nam z oczu. 
Spojrzałem na Michaela, który skinął głową, więc razem wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy za facetem. Szybko go doganialiśmy, ale pozostaliśmy w odległości jakiś pięćdziesięciu metrów. Narzuciłem na głowę kaptur i schowałem pistolet do kieszeni kurtki. Mój oddech z powodu chłodu zamieniał się w mgiełkę. Michael szedł cicho obok mnie, nie spuszczając wzroku z pleców gangstera. 
Facet wszedł w jakiś ciemny zaułek. Rzuciłem Michaelowi znaczące spojrzenie, a on ledwo dostrzegalnie skinął głową, więc przyspieszyliśmy. Po dwóch minutach byliśmy jakieś dziesięć metrów za facetem. Mężczyzna szedł swobodnie, co chwilę wypuszczając dym papierosowy z płuc. 
Gdy byliśmy tuż przy nim, nagle się odwrócił. Stanąłem jak wryty, ale nie zmieniłem wyrazu twarzy. Michael natomiast zmarszczył brwi i wpatrzył się w gangstera. 
-No, no. Myślałeś, że się ciebie nie spodziewałem, Hemmings? - wyraz mojej twarzy musiał się zmienić, bo mężczyzna uśmiechnął się drapieżnie. - Wiem jak się nazywasz. Zabiłeś moich przyjaciół. Myślałeś, że nie zaczniemy śledztwa? Że nie dowiemy się kim jesteś? Że będziemy czekać, aż nas pozabijasz? 
Jego śmiech rozniósł się po całej uliczce, a mi zjeżyły się włoski na karku ze złości. Michael zacisnął dłonie w pięści, a ja wiedziałem, że z trudem powstrzymuje się, by nie przywalić temu facetowi. 
-I wiesz co? Wiemy kim są twoi przyjaciele. - kontynuował facet. Spojrzał na Michaela i się uśmiechnął, po czym znów przeniósł wzrok na mnie. Jego ciemne oczy nadawały jego twarzy jakiegoś drapieżnego wyrazu. - I wiemy, kim są twoje dwie przyjaciółki..
-Przyjaciółki? Co ty pieprzysz? - przerwałem mu. Uśmiechnął się szeroko, wyrzucając papierosa. Przygniótł go czubkiem buta. 
-Michelle West i Nicole Sky. - szepnął, a ja poczułem, że serce we mnie zamiera na krótką chwilę. Michael nie wytrzymał. Doskoczył do kolesia, chwycił go za przód koszulki i rzucił nim o ceglaną ścianę, która znajdowała się przed nami. Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego. Uderzył głową w mur i osunął się po nim. 
Wyciągnąłem broń i wycelowałem ją w gangstera. Uśmiechnął się słabo. 
-Dalej, Hemmings. My wiemy kim jesteś i co robisz. Ale wiedz, że nie spoczniemy, puki nie padniesz zdechły u stóp szefa. Znajdziemy cię i zabijemy. 
-Gówno mnie to obchodzi, sukinsynu. - syknąłem. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. 
-Zanim mnie zabijesz pamiętaj jedno. Zanim umrzesz, będziesz patrzył na śmierć swoich bliskich. Zabijemy wszystkich. Te dziewczyny również. - powiedział głośno i wyraźnie. Nacisnąłem spust, a ciszę przerwał huk wystrzału. Gangster otworzył oczy ze zdumienia, po czym spojrzał na swoją pierś, na której rosła coraz większa plama krwi. Wywrócił oczami, po czym znieruchomiał. 
Dyszałem ciężko. Michael stał do mnie plecami, a jego pierś unosiła się i opadała szybko. Opadłem na kolana, chwytając się za głowę. 
-Kurwa mać! - krzyknąłem w noc. Michael podszedł do mnie, szarpnął mnie za ramię i pociągnął w stronę auta. 
-Musimy stąd spadać, Luke. - mruknął tylko. Nie odpowiedziałem. Szedłem posłusznie, pogrążony w myślach. Miałem ochotę skopać ciało tego gangstera. To był zły pomysł. Bardzo zły. Powinienem nie brać ze sobą Michaela. Powinienem nie wkręcać w to całe gówno chłopaków. Powinienem zostawić Michelle i Nicole. 
Michael wsadził mnie do auta od strony pasażera, a sam usiadł za kierownicą. Nie spierałem się. Oparłem głowę i zagłówek i zamknąłem oczy. Teraz wszystko spoczywało na moich rękach. Nie tylko moje życie. Musiałem uratować pięć innych istnień. Chociaż dwa z nich mógłbym sobie odpuścić, wiedziałem, że nie dałbym rady. Mimo wszystko byłem odpowiedzialny za życie Michelle i Nicole. Musiałem ich wszystkich ocalić, nim będzie za późno. 



Michelle:


Wzrok Caluma utkwił mi w głowie jak pacierz. Wciąż widziałam przed sobą jego zaskoczoną minę i zabłąkane oczy. Próbował za wszelką cenę wyjaśnić to co przed chwilą powiedział. Chciał bym zapomniała lub udawała że zapomniałam, że nic nie wiem. 
"-Proszę, udawaj że nic nie wiesz -chłopak patrzył na mnie błagalnym wzrokiem -Luke by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że ci powiedziałem. 
Westchnęłam ciężko i rozglądnęłam się niespokojnie po pokoju. Chodziło w końcu o moją przyjaciółkę... O moją siostrę. 
-Dobra -skinęłam głową i obróciłam się z powrotem w jego stronę -nic nie wiem. 
-Przepraszam, ale nie wierzę ci -Calum skrzywił się lekko -chodzi o twoją przyjaciółkę i wątpię, że nic nie zrobisz z informacją, że ona jest gdzieś w tym domu. 
-Nic nie zrobię -spojrzałam na niego niepewnie.
-... -chłopak spojrzał mi prosto w oczy i widać było, że oczekuje na wyjaśnienia. 
-Nic nie zrobię, ponieważ wiem jaka jest reszta chłopaków. Wiem, że jak tylko bym wyszła z pokoju to oni już by wiedzieli i daleko bym nie zaszła. Wiem, że są niebezpieczni i nie tylko mi ale także Nicole mogliby zrobić krzywdę. Nie chcę ryzykować -westchnęłam -nie chcę, żeby ona przeze mnie cierpiała. 
Przekręciłam się na łóżku, tak że siedziałam teraz z podkulonymi nogami. Do oczu ciskały mi się łzy ale nie chciałam ich ukazywać. Calum przybliżył się do mnie i delikatnie objął. Dotyk jego dłoni wywołał na moim ciele dreszcze. Jego ręce były duże ale delikatne, według mnie potrafiłby jedną dłonią zakryć większą część mojego brzucha. Oddychałam nierówno czując motylki w brzuchu. Calum głaskał delikatnie mój bok a jego ciepły oddech obijał się o mój kark. 
-Przepraszam -szepnął cicho.
-Za co? -zapytałam zdziwiona i lekko rozluźniałam ręce podtrzymujące moje nogi. 
-Za wszystko -westchnął -za to, że czujesz się nieszczęśliwa przez nas. 
Przekręciłam się gwałtownie na łóżku. Nasze twarze dzieliło maksymalnie 10 centymetrów. 
-Nie przez was -odpowiedziałam mu, delikatnie odsuwając się do tyłu -nie zwalaj na siebie. Tylko ty w tym domu sprawiasz, że jakoś nie mam ochoty stąd odchodzić. Czuję się przy tobie... Inna. 
Chłopak spojrzał mi prosto w oczy co sprawiło, że zarumieniona spuściłam głowę w dół. 
-Bo jesteś inna -chwycił delikatnie moją dłoń. 
Strząsnęłam jego rękę. Serce mówiło mi, żebym brnęła w to dalej ale rozum kazał reagować, uważać. Odsunęłam się do tyłu i oparłam się o ścianę. Calum patrzył na mnie z lekkim rozczarowaniem. Wydaje mi się, że zraniłam go tym ruchem. Po chwili chłopak zszedł z łóżka i skierował się w stronę drzwi. 
-Dobranoc... -powiedział ledwo dosłyszalnym głosem, kiedy już prawie zniknął za drzwiami. "
Myślałam o tym wszystkim co wydarzyło się zaledwie 2 godziny temu. W ciągu całej tej rozmowy doświadczyłam chyba wszystkich możliwych emocji. Aktualnie czułam już tylko ból, wyrzuty sumienia i adrenalinę. Ból, bo było mi przykro, że olałam Caluma chamskim gestem. Adrenalinę, bo za niedługo miałam zamiar wyjść z tego pokoju i zacząć szperać po domu w poszukiwaniach Nicole. Wyrzuty sumienia, bo okłamałam Caluma. Powiedziałam mu, że zostanę w pokoju i nie będę szukać przyjaciółki. Ale nie potrafiłam. Musiałam się z nią zobaczyć. Brakowało mi jej. 
Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów zanim wyszłam z pokoju. Wreszcie moja ręka dotknęła klamki. Nacisnęłam na nią jak najdelikatniej umiałam i wychyliłam głowę by sprawdzić czy nie ma nikogo w pobliżu. Po sprawdzeniu terenu wyszłam z pokoju i ruszyłam w głąb korytarza. 
Nie wiedziałam gdzie mam się spodziewać Nicole ale uważałam, że na górze raczej jej nie będzie więc poszukałam wzrokiem schodów. Po kilku minutach znalazłam się na dole. Dopiero teraz byłam w stanie powiedzieć, że ten dom był ogromny. Przez strach który odczuwałam, wydawało mi się że moje kroki słychać na kilka kilometrów. Co chwilę wydawało mi się, że ktoś za mną stoi i patrzy się na mnie. Miałam już dość. Spojrzałam za okno i spostrzegłam, że na podjeździe brakuje auta Luke'a. Dom także wydawał się pusty. Mimo wszystko tak strasznie się bałam, że już miałam zamiar się poddać i wrócić do pokoju. Lecz przełamałam się i szłam dalej. Zwiedziłam cały parter otwierając każde drzwi po kolei ale niestety... nigdzie nie było Nicole. 
Miałam już wracać na górę i zacząć tam szukać ale wtem mój wzrok przykuły drewniane drzwi skryte pod cieniem nocy. Moje serce zabiło szybciej a nogi momentalnie zrobiły się jakby z waty. Wiedziałam, że tam będzie Nicole. W domu dziecka wiele naoglądałam się różnych filmów i w każdym filmie gdzie był motyw porwania, ofiara była przechowywana w pokoju o takich właśnie drzwiach. Podeszłam tam szybko i delikatnie dotknęłam klamki. Ostrożnie nacisnęłam na nią, jakby zaraz się miała rozlecieć a po chwili znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu. Macałam ręką ścianę w poszukiwaniu włącznika światła. Zajęło mi to dobre kilka minut ale w końcu się udało. 
Panujący mrok rozświetliło kilka lamp powieszonych na suficie. Rozglądnęłam się dookoła pokoju i stwierdziłam, że jest to piwnica. Kilka zaniedbanych foteli położone byle jak w kącie. Półki i szafki różnego koloru porozstawiane po całym pomieszczeniu zawierające różne, nie mające ze sobą nic wspólnego, rzeczy. Mój wzrok przykuła figura za jednym z foteli. Nie umiałam stwierdzić co to jest ale wyglądało dziwacznie. Podeszłam w tamtą stronę i zobaczyłam ją. Ledwo opanowałam pisk radości. Za fotelem leżała moja przyjaciółka. Była zwinięta w kłębek a jej oczy były zamknięte. Spała. Nie zamierzałam czekać aż się obudzi, w jednej chwili skoczyłam na nią i zaczęłam łaskotać. 
Nicole zaczęła się szarpać jak to zawsze miała w zwyczaju gdy ktoś ją łaskotał. Z jej ust wydobył się jęk niezadowolenia. Normalne, no bo w końcu ktoś ją próbował obudzić. Po chwili jej oczy się otworzyły a nasz wzrok się spotkał. Byłyśmy w dziwnej pozycji. Ona leżała byle jak na podłodze a ja siedziałam na niej rozkraczona. Między nami była cisza. Nie wiedziałam co jej mam powiedzieć. Nagle przyjaciółka strąciła mnie z siebie sprawiając, że spadłam na ziemię. Wstała a po chwili pomogła mi zrobić to samo. Bez żadnych słów przytuliła mnie. Rozpłakałyśmy się w swoich ramionach w tym samym czasie. Tęskniłam za nią i mogę dać sobie uciąć rękę, że ona za mną również. 
-Skąd masz te ubrania kupo? -Nicole zapytała mnie a w jej głosie było słychać szczęście.
-Prezent od przestępcy -nie umiałam stłumić śmiechu. Ponownie wpadłyśmy sobie w ramiona a po chwili zaczęłyśmy skakać z radości i piszczeć. 
Następnie spoważniałam. Uniosłam podbródek Nicole by się jej uważnie przyjrzeć. W naszej przyjaźni nigdy nie było czegoś takiego, że to Nicole ma być odpowiedzialna, troskliwa bo jest starsza. Nie. Obie traktowałyśmy się na równi. 
Nicole wyglądała na zmęczoną i jakby chudszą, choć była tu jeden dzień. To pewnie przez strach. Przytuliłam ją jeszcze raz.
-Zgniatasz mi cycki. - wymamrotała, ale także mnie przytuliła. Zaśmiałam się. Odsunęłam się od niej i rozejrzałam po pokoju. 
-Musimy się stąd wydostać, Nicole. - powiedziałam. Dziewczyna otoczyła się ramionami, jakby było jej zimno. 
-Nie wiem, Michelle. Boję się tych chłopaków. - wyznała cicho. 
-Ja też. Ale coś wymyślimy. Musimy im zwiać. - powiedziałam wściekła. Dopiero teraz, widząc moją przyjaciółkę wiedziałam, że muszę stąd odejść. Byłam tylko śmieciem dla tych chłopaków. I Nicole również. 
-Razem damy sobie radę. - powiedziałam stanowczo.Moja przyjaciółka wyciągnęła do mnie rękę, pokazując mały palec. Uśmiechnęła się lekko. 
-Na zawsze razem, co nie West? - zapytała. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie. Nie sądziłam, że ona jeszcze to pamięta. Tę przysięgę na małe palce składałyśmy w domu dziecka gdy miałyśmy chyba po pięć lat. Wzruszył mnie ten gest.
-Na zawsze, Sky. - szepnęłam, ściskając małym palcem jej palec. Uśmiechnęłyśmy się do siebie szeroko, po czym znów się przytuliłyśmy i po chwili wybuchnęłyśmy śmiechem. Wtuliłam się w Nicole, wiedząc, że nie mogą już nas rozdzielić. 
Drzwi piwnicy otworzyły się a moim oczom ukazał się Michael. Gwałtownie puściłam Nicole a z naszych twarzy momentalnie zniknął uśmiech. Do głowy wpadła mi jedna myśl. Miałyśmy przesrane. 








DZIĘ-KU-JE-MY!
za prawie 5000 wyświetleń
za wsparcie z waszej strony
za miłe słowa, które kierujecie do nas na blogu oraz na twitterze
Po prostu za wszystko! :) 
Jak się wam podobał 6 rozdział?
Wasze ulubione momenty? Cytaty? 
Swoje opinie zostawiajcie w komentarzach! :) 
Gratulujemy jednej z autorek (penguin) która pisała część rozdziału z wybitym palcem :o
Mamy prośbę :) 
Jeżeli fanfiction Revenge się wam podoba to chciałybyśmy abyście próbowali je rozgłośnić :) 
Polecić na twitterze lub waszym blogu (oczywiście, jeśli tylko chcecie!) 
Ps. Końcówka rozdziału (o przyjaźni Michelle i Nicole) bardzo wiele dla nas znaczy. Opisuje przyjaźń między nami (autorkami). :) 
Jeszcze raz liczymy na komentarze! 
Do następnego
Papa, xxxx  

14 komentarzy:

  1. O jezu swietny rozdzial. No to maja przesrane czekam na next @lovmyangels

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham <3 hihi Michael chyba się oostro wkurzy..... @awmyperfhoran

    OdpowiedzUsuń
  4. Umm, ja nie chcę nic mówić ale teraz to dopiero mają przesrane XD Michael i reszta zrobią z ich twarzy jesień średniowiecza (przepraszam za ten zwrot ale mam z niego fazę XD)
    Szkoda mi Caluma. Był dla niej taki miły, robił coś czego nie powinien a ona go "olała chamskim gestem" :c I jeszcze szukała Nicole chociaż obiecała że tego nie zrobi :c
    Ulubiony fragment:
    "-Razem damy sobie radę. - powiedziałam stanowczo.Moja przyjaciółka wyciągnęła do mnie rękę, pokazując mały palec. Uśmiechnęła się lekko.
    -Na zawsze razem, co nie West? - zapytała.
    (...)
    -Na zawsze, Sky. - szepnęłam, ściskając małym palcem jej palec. "
    Aww, był taki uroczy *.*
    Czekam na next :D
    Pozdrawiam xoxox

    OdpowiedzUsuń
  5. Blog bardzo fajny, ale nie jestem ich fanką, więc niezbyt mi przypadł do gustu. Ale nie przestajcie pisać bo macie talent

    OdpowiedzUsuń
  6. Preczytalam wszystkie rozdzialy i powiem tylko jedno: BOSKIE <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest ekstra x jeśli możesz to proszę informuj mnie :) @berryybubble

    OdpowiedzUsuń
  8. mają grubo przesrane... omfg dsfhjsgfher <3

    OdpowiedzUsuń
  9. mają grubo przesrane... omfg dsfhjsgfher <3

    OdpowiedzUsuń
  10. wspaniały rozdział mam nadzieję że dziewczyny będą w jednym kawałku. czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ŚWIETNE! OMG <3
    http://misseryy.blogspot.com/ ZAPRASZAM do mmnie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Swietny blog. Czekam na kolejny rozdzial
    @hereforjus01 jesli mozesz informuj mnie (:

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zawsze jestem na bieżąco i nie mogę doczekać się następnej części ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczęta jest może jakiś hasztag na tt do tego ff? @cliffoordz

    OdpowiedzUsuń