Luke:
Siedziałem na kanapie, przewracając w palcach kartę biblioteczną tamtej dziewczyny. Wpatrywałem się w ogień, który trzeszczał cicho w kominku. Był to chyba jedyny dźwięk w całym domu. Chłopaków jeszcze nie było. Pewnie balowali, albo zdobywali dla mnie kolejne informacje dotyczące tej pierdolonej mafii.
Zerknąłem na zegarek. Była druga w nocy, ale jakoś nie chciało mi się spać. Myślałem o tym, co wydarzyło się zaledwie kilka godzin temu. Spojrzałem na kartę, którą trzymałem w palcach. Michelle West. Co robiła w tamtym miejscu? Po co się gapiła? Po co mi to wszystko utrudniała? Po co wpakowała się w to całe gówno?
Trzasnęły drzwi wejściowe, a później do moich uszu dobiegł śmiech. Zapewne Ashtona. Nawet nie podniosłem się z fotela. Wiedziałem, że chłopaki zaraz do mnie dołączą.
-Luke? - zawołał Calum.
-W salonie. - oznajmiłem, nie odrywając wzroku od ognia. Płomienie trawiły drewno powoli, tak jak złość trawiła mnie. Nie bałem się, bo zabijając, spotykając się twarzą w twarz z gangsterami, uciekając przed policją, ukrywając się przed ludźmi wiedziałem już jak pozbywać się strachu. W chwilach takich jak w zaułku czułem jedynie złość.
Teraz także byłem zły. Na tę dziewczynę. Przez nią będę miał kolejne kłopoty. A co jak pójdzie na policję? Co jeśli mnie wyda? Wprawdzie było wtedy ciemno, ale przecież mogła mnie zobaczyć. A ja głupi jej nie usłyszałem. Musiała przecież kiedyś się za mną pojawić, a wtedy powinienem usłyszeć chrzęst jej butów na ścieżce.
Usłyszałem za sobą kroki, a po chwili do salonu wszedł Michael. Ashtona i Caluma nie było, ale jakoś się tym nie przejąłem. Miałem inne sprawy na głowie, niż interesowanie się tym, gdzie są i co robią. W końcu mieszkamy razem, mogę w każdej chwili pójść do ich pokojów i zapytać, czy zdobyli jakieś informacje.
Michael usiadł naprzeciwko mnie. Jego czerwone pasemko wyraźnie malowało się na czarnych włosach. Spojrzał na mnie całkiem trzeźwo, co znaczyło, że tym razem nie balowali. To dobrze, bo będę miał dla niego zadanie.
-Kolejny z głowy? - zapytał Michael bez zbędnych ceregieli. Zacisnąłem zęby, przypominając sobie zlękniony wzrok dziewczyny, gdy zobaczyła martwego gangstera.
-Taa. - mruknąłem, trochę za ostro. Michael od razu zauważył mój ton, bo zmarszczył brwi i pochylił się do mnie.
-Co się stało? Gliny? Kurwa, Luke już są na twoim tropie. Jeszcze tego brakuje, żeby nas zgarnęli. - powiedział, uważnie przyglądając się mojej twarzy. Pokręciłem głową.
-Nie gliny. Wszystko poszło jak należy, ale wystąpił jeden problem.. Dość wysoki, jakieś sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, ciemne włosy i zajebiste nogi. - burknąłem.
Nastąpiła cisza, więc spojrzałem na Michaela. Miał zmarszczone brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu powiedział:
-Naćpałeś się?
-Możliwe. - przyznałem, choć oboje wiedzieliśmy, że to nie prawda. - Słuchaj musisz coś dla mnie zrobić.
Michael skinął głową, więc rzuciłem mu kartę biblioteczną. Spojrzał na nią, a potem znów na mnie i z powrotem.
-Mam ci załatwić prostytutkę? - zapytał, unosząc brwi. Uśmiechnąłem się lekko.
-Dobry pomysł.. Ale nie. - powiedziałem. - Chcę, żebyś poszedł do biblioteki i znalazł tę dziewczynę. Popytaj bibliotekarki. Jak będzie się sprzeczać, to możesz zagrozić jej, strzelić w kolano..
-A może podam się za kuzyna tej dziewczyny? - zaproponował Michael, pokazując kartę Michelle. - To chyba lepszy pomysł.
-Lepsze pomysły są do dupy. - mruknąłem, a kącik ust Michaela uniósł się lekko do góry. Wstałem i przeciągnąłem się.
-Mogę wiedzieć, po co mam szukać tej Michelle? - zapytał Michael, gdy już się odwracałem.
-Widziała, jak strzelam do tego gościa z mafii. - rzuciłem, a na wspomnienie tamtego faceta złość zawrzała w moich żyłach. Chciałem ich wszystkich zabić. Chciałem pomścić rodziców. Cholera, a teraz, gdy powoli mój plan się spełniał, ta dziewczyna musiała mi przeszkodzić. Wiedziałem, że nie będę mógł kontynuować mojego "postanowienia", póki ona będzie wolna.
Michael pokręcił głową.
-Zawsze musisz coś spieprzyć, Luke. - mruknął, choć wiedziałem, że myślał gorączkowo nad tym, co zrobić z dziewczyną.
-Znajdź ją. - powiedziałem. - A potem przyprowadź tutaj.
~*~
Michelle:
Obudziłam się około godziny 9. Chwilę pogawędziłam z Nicole i tak jak przed snem omawiałyśmy czy aby iść na policję i powiedzieć o zdarzeniu z wczorajszej nocy. Były plusy i minusy tego wszystkiego, więc jak na razie postanowiłyśmy zostawić to w spokoju. Posiedziałam u przyjaciółki do 10 i zebrałam się do wyjścia. Założyłam swoją kurtkę, czarne buty i ruszyłam w stronę domu. Pogoda w Sydney była przepiękna. Po kilku minutach ściągnęłam kurtkę, przerzucając ją przez torebkę. Był niesamowity upał. Rozglądałam się po okolicy i tak jak zawsze, moją uwagę najbardziej przykuwały małostkowe rzeczy. Papierek od loda, leżący na ławce. Zakochana para oparta o ścianę jakiegoś budynku. Nie lubię takich ludzi. Denerwują mnie, a w szczególności te ich "słodkie" przekomarzania się typu:
-Kocham Cię!
-Nie, ja cię kocham bardziej!
-Nie, ja!
Mogą tak robić wieczność... Masakra. Nawet nie zauważyłam, kiedy byłam przed swoim mieszkaniem. Wyciągnęłam klucze od domu i otworzyłam drzwi. Uwielbiałam ten stan, wchodzę do przedpokoju i wiem, że to jest moje. Moje królestwo. Nikt mi nie zabroni tutaj przebywać. Nikt mi nie zabroni stąd wychodzić. Mogę robić co chcę, kiedy chcę i jak chcę. Ściągnęłam buty i delikatnie włożyłam je do półki. Wchodząc do salonu, włączyłam telewizor i puściłam kanał muzyczny. Odprężałam się przy niej. Przymknęłam oczy, próbując wsłuchać się w głos Eda Sheerana śpiewającego "I see fire". Uwielbiałam to. Kiedy się skończyło, pobiegłam na górę przebrać się w jakieś czyste rzeczy. Otworzyłam szafkę i zaczęłam po kolei wszystko z niej wyciągać, szukając jakichś odpowiednich ubrań. Finał był taki, że miałam na sobie dżinsowe rurki i bordową bluzę. Uczesałam ładnego kucyka i zeszłam na dół. Tak jak codziennie, zaczęłam co nie co w domu ogarniać. Pozmywałam naczynia, starłam jakieś plamy na stole, ułożyłam książki na regale... Dość dużo tych obowiązków się nazbierało. Do ukończenia moich prac domowych, zostało mi jedynie sprawdzenie poczty. Ubrałam buty i wyszłam przed dom. Szłam powolutku ścieżką prowadzącą od drzwi wejściowych do furtki za którą była skrzynka na listy. Otworzyłam bramkę i zamierzałam wyjąć zawartość ze skrzynki.
-Nie krzycz -jakiś mężczyzna położył mi rękę na ustach i wykręcił jedną rękę do tyłu. Byłam przerażona. Zaczęłam się szamotać, próbowałam go kopnąć albo uderzyć. Nie udało się. Widać było, że nieznajomy zna się na rzeczy, bo potrafił sobie ze mną poradzić. Krzyczałam ale niestety nie było mnie słychać. Jego dłoń na moich ustach tamowała dźwięk.
-Nic ci nie zrobię -teraz poznałam, że to raczej głos jakiegoś chłopaka. Może w moim wieku. Mówił spokojnie, był opanowany. Powlókł się ze mną do jakiegoś samochodu i otworzył mi drzwi. Wepchnął mnie do środka przez co o mało co nie uderzyłam głową w dach. Siedziałam zdezorientowana i przerażona na tylnim siedzeniu. Próbowałam otworzyć drzwi i uciec, ale chłopak był sprytniejszy. Ustawił blokadę i jedyne co mi pozostało, to siedzieć spokojnie i czekać na wyjaśnienia. Wszedł do samochodu. Zauważyłam, że miał czarne postrzępione włosy z czerwonym pasemkiem.
-Co się tu dzieje?! -wydarłam się na niego.
-... -chłopak odwrócił się w moją stronę - chciałaś wyjąć listy ale ci się nie udało, ponieważ jakiś ktoś nagle cię "zaatakował" i wsadził do samochodu. Z moich przemyśleń wychodzi na to, że do wesołego miasteczka raczej nie jedziemy.
-Czego ode mnie chcesz?! -olałam jego słowa. Czułam, że na twarzy byłam cała czerwona ze złości.
-Ja? -odwrócił się z powrotem w stronę kierownicy i odpalił silnik - właściwie to jesteś potrzebna mojemu przyjacielowi.
Siedziałam jak głupia z tyłu i patrzyłam się to przez okno, to na tego chłopaka. Po chwili się odezwałam:
-Po co?
-O jezu... -westchnął - przestańmy drążyć ten głupi temat. Jestem Michael a ty?
~*~
I oto jest Rozdział 1 :D
Mamy nadzieję, że wam się spodobał i liczymy na szczerą opinię w komentarzach :)
Całujemy i dziękujemy za ponad 350 wejść :o
I oto jest Rozdział 1 :D
Mamy nadzieję, że wam się spodobał i liczymy na szczerą opinię w komentarzach :)
Całujemy i dziękujemy za ponad 350 wejść :o