Luke:
Kilka lat temu mafia zamordowała mi rodzinę. Powód tego był taki, że rodzice byli bogaci a mafia chciała zgarnąć ich pieniądze. Odkąd nie żyją, obiecałem sobie że dorwę tych morderców i zrobię z nimi to samo co oni zrobili z moją rodziną. Zemszczę się...
Mieszkam w dość dużym domu na obrzeżach Sydney z Ashtonem, Michaelem i Calumem. Siedzą ze mną w tym całym bagnie. Nie potrafiłbym sobie wyobrazić, co zrobiłbym bez nich. Są jedyni przyjaciółmi jacy mi zostali.
Jechałem właśnie czarnym BMW w miejsce w którym umówiłem się z kolejnym członkiem mafii. Jeśli dzisiaj go zabiję, będzie to moja 2 ofiara i zostanie mi tylko czterech. Ogromną ciemność rozjaśniały jedynie latarnie stojące przy drodze. Oglądałem się co jakiś czas, sprawdzając czy aby nikt mnie nie widzi. Tak jak za każdym razem, było pusto. Zaparkowałem kilka przecznic dalej od miejsca spotkania. Nie wyłączając silnika, wysiadłem z samochodu i skierowałem się w Walley Street. Cisza, która panowała dookoła mnie, była co chwilę przerywana szczekaniem psów. Założyłem kaptur na głowę i najspokojniej w świecie wyciągnąłem pistolet z tylnej kieszeni spodni. "Walley Street" odczytałem napis z tabliczki "Zaraz się spotkamy". Wymusiłem uśmiech na swojej twarzy, choć szczerze, wcale mi do śmiechu nie było. Denerwowałem się. Wchodziłem właśnie w ślepy zaułek. Stał tam. Mocniej zacisnąłem dłoń na pistolecie i schowałem ręce do kieszeni czarnej kurtki.
-Jones? -gruby głos odezwał się w panującej ciemności. Za każdym razem, kiedy miałem się z kimś spotkać, używałem innego nazwiska. Nie byłem na tyle głupi żeby używać swojego prawdziwego imienia.
-Tak, to ja -odpowiedziałem mu, wyciągając ręce z kieszeni. Broń została w środku.
-Co chciałeś? -mężczyzna oparł się o kontener.
-Kojarzysz nazwisko Hemmings? -zapytałem stając obok niego. Przestałem się bać. -Ty oraz reszta mafii do której należysz, chyba zamordowała całą rodzinę.
-Taa... Banda pierdolonych bogaczy -zaśmiał się jakby opowiedział przed chwilą jakiś dobry dowcip. Miałem tego dość.
-To była moja rodzina -obróciłem głowę w jego stronę, wyczekując reakcji. Jedną rękę już trzymałem w kieszeni w każdej chwili gotowy by wyjąć pistolet.
-Co? -facet chyba nie do końca zrozumiał moje słowa. Stanąłem na przeciwko niego.
-Myślałeś, że ujdzie ci to na sucho? -uśmiechnąłem się zadziornie. -że nikt nie dowie się o tym co zrobiliście?
Mężczyzna przesunął się w bok. Nawet w ciemności widziałem jego przestraszoną twarz. Nie taki kozak z niego.
-Ostatnie życzenie? -zapytałem go wyciągając broń.
-Chciałbym...
-Gówno mnie to obchodzi! - warknąłem i strzeliłem prosto w serce. Patrzyłem jak ciało mężczyzny powoli osuwa się o kontener, po chwili spadając na ziemię. Na jego twarzy wciąż malowało się przerażenie.
Włożyłem broń z powrotem do kieszeni letniej kurtki i zamierzałem się oddalić. Obróciłem się w stronę wyjścia z zaułku. Nie było nikogo. Na szczęście. Powoli ruszyłem w stronę wyjścia. Szedłem powoli chodnikiem, w moją stronę szła dziewczyna. Przez chwilę nasz wzrok się spotkał a ja przypadkowo uderzyłem ją "z bara". Olałem to i szedłem dalej w stronę samochodu. Po chwili usłyszałem krzyk. Obróciłem się i zobaczyłem, że owa nieznajoma stoi twarzą do zaułka. "Kurwa" przekląłem w myślach. Dziewczyna wyciągnęła telefon i zorientowałem się, że chyba będzie wzywać policję. Pobiegłem jak najszybciej próbując wyrwać jej telefon. Nie odbyło się bez szarpaniny. Po nie krótkiej walce odebrałem dziewczynie telefon i pogroziłem jej, że jeśli komukolwiek powie to inaczej się wszystko rozstrzygnie. Uciekła. Spostrzegłem, że z jej torebki wyfrunęły jakieś kartki. Zatrzymałem się przy nich, uklęknąłem i podniosłem kilka. Bilet do kina. Wymięta chusteczka. Kupon na darmowego batonika. Karta biblioteczna.
-Jest -powiedziałem cicho do siebie. Przejrzałem ją.
Imię: Michelle
Nazwisko: West
Rok urodzenia: 1996
Schowałem kartę do kieszeni i ruszyłem do samochodu. Już mi nie ucieknie.
~*~
Michelle:
Odgarnęłam z twarzy niesforne włosy, które zimny wiatr co chwilę rzucał mi na twarz. Dochodził wieczór, więc słońce chowało się już za horyzontem, a na niebo wpłynęły różowe chmury. Otuliłam się płaszczem i przeszłam przez pasy. Na ulicy było wyjątkowo spokojnie. Tylko kilka aut przejeżdżało nieśpiesznie drogą, a po drugiej stronie chodnika zauważyłam staruszkę z psem.
Skierowałam się w stronę domu dziecka, który wyglądał wyjątkowo ponuro. Ale ja się tym nie przejmowałam. Był moim domem, jedynym miejscem z którego mam jakiekolwiek wspomnienia. Rodzice oddali mnie bardzo dawno temu. Nawet ich nie pamiętam. Opiekunki w domu dziecka nic mi nie odpowiadały, gdy poruszałam temat rodziców. Jeśli w ogóle mogłam ich tak nazwać.
Z rozdrażnieniem otworzyłam sobie bramkę, wchodząc na znajomą, żwirowaną ścieżkę i kierując się do drzwi. Przyszłam tu tylko po resztę rzeczy, których wcześniej zapomniałam. Nie miałam ich dużo, ale coś by się znalazło.
A swoją drogą, to wypuścili mnie trzy miesiące temu. Tak, dokładnie trzy miesiące temu skończyłam osiemnaście lat i mogłam rozpocząć normalne życie. Jeśli można moje życie nazwać normalnym. Bałam się świata poza domem dziecka. Byłam zaledwie na kilku wycieczkach i na kilku "wyprawach edukacyjnych" z Nicole. No okej, tak naprawdę, to wymykałyśmy się w nocy z domu dziecka, by poszwendać się po okolicy. Robiłyśmy to bardzo rzadko, bo szczerze mówiąc, bałam się. Nicole, która była moją najlepszą przyjaciółką, wyszła z domu dziecka dwa miesiące przede mną i mieszkała niedaleko mnie.
Ja mieszkałam teraz w małym mieszkanku w centrum Sydney, które miałam opłacane przez dom dziecka. Oczywiście miało tak być dopóki nie znajdę pracy. Miałam już nawet upatrzonych kilka ofert.
Weszłam przez duże, dębowe drzwi i do moich uszu natychmiast dobiegł chóralny śpiew. Pewnie dzieciaki miały wieczorne zajęcia z muzyki. Westchnęłam i skierowałam się do gabinetu pani Smith. Zapukałam, po czym otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się znajomy gabinet.
-Ach, Michelle! Witaj, witaj! - przywitała mnie pani Smith, zrywając się z miejsca.
Była niską kobietą, około czterdziestki z brązowymi włosami, przesianymi siwizną i miłymi, zielonymi oczami.
-Dzień dobry. Przyszłam tylko po rzeczy, pani Smith. Trochę mi się śpieszy. - była to prawda, bo umówiłam się z Nicole. Miałam u niej nocować.
Pani Smith pokiwała smutno głową, po czym sięgnęła pod swoje biurko, by po chwili wyciągnąć małą torbę. Podała mi ją, po czym mocno uściskała.
-Brakuje nam ciebie, słońce. - przyznała, puszczając mnie. Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-Niedługo was odwiedzę. - obiecałam. Odprowadziła mnie do drzwi, po czym pomachała mi z troskliwym wyrazem twarzy.
Odmachałam, a gdy zniknęła za drzwiami, ruszyłam do wyjścia. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz, znów rozwiewając mi włosy. Słońce już całkowicie zniknęło a na niebie pojawiły się gwiazdy. Westchnęłam, poprawiłam torebkę, do której schowałam rzeczy od pani Smith, po czym ruszyłam przed siebie.
Mój dom był niedaleko domu dziecka, zaledwie kilka minut drogi.
Weszłam w jedną z bocznych uliczek, która była moim standardowym skrótem. Walley Street. Była dość ciemna i nieprzyjemna, ale zdążyłam przywyknąć. Rozmyślałam o moim pobycie w domu dziecka. Nie było tak źle, mimo, iż często chodziłam przygnębiona. Liczne wycieczki, atrakcje, zabawy organizowane przez opiekunki, nawet inne dzieciaki były miłe. Stanowiliśmy rodzinę. W całym domu tylko ja i Nicole jako osiemnastolatki opuściłyśmy to miejsce. Reszta została adoptowana, ale nas nikt nie chciał. Myślę, że to nas do siebie zbliżyło.
Byłam już, prawie przy owym zaułku którym lubiłam chodzić. Zobaczyłam przed sobą jakąś postać. To chyba chłopak. Szedł spokojnie, najwidoczniej na jakąś imprezę, jak to młodzież ma w zwyczaju. Przechodząc obok niego, uderzyliśmy się przypadkowo ramionami a nasz wzrok się spotkał. Widziałam w nim jakąś tajemnicę. Jego oczy, choć były jasne to można było w nich zauważyć mrok. Po chwili odwróciłam głowę i szłam dalej. Rozmyślałam właśnie o tym, co mogłybyśmy robić dzisiaj razem z Nicole. Może pooglądamy jakieś filmy? Pogramy w gry? Skręcałam w zaułek. Kilka metrów dalej, obok kontenera, zauważyłam coś leżącego na ziemi. Ale to nie było zwykłe COŚ... To był człowiek! Zaczęłam krzyczeć a tętno momentalnie mi przyspieszyło. Cholera jasna! Spojrzałam w stronę chłopaka, którego przed chwilą minęłam. Byłam prawie pewna, że to on za tym stoi ponieważ widziałam jego wychodzącego z zaułku. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer policji. Po chwili nieznajomy rzucił się na mnie i zaczął wyrywać mi komórkę. Wciąż krzyczałam, kazałam mu mnie puścić i okładałam go pięściami. Niestety nie udało mi się. Chłopak wyrwał mi telefon a ja uciekłam bojąc się, że zrobi mi to samo co z człowiekiem w zaułku.
Oto i był prolog! :D
Jak się wam podobał początek?
Liczymy na szczerą opinię zostawianą w komentarzach!
To dla nas bardzo dużo znaczy :)
Skierowałam się w stronę domu dziecka, który wyglądał wyjątkowo ponuro. Ale ja się tym nie przejmowałam. Był moim domem, jedynym miejscem z którego mam jakiekolwiek wspomnienia. Rodzice oddali mnie bardzo dawno temu. Nawet ich nie pamiętam. Opiekunki w domu dziecka nic mi nie odpowiadały, gdy poruszałam temat rodziców. Jeśli w ogóle mogłam ich tak nazwać.
Z rozdrażnieniem otworzyłam sobie bramkę, wchodząc na znajomą, żwirowaną ścieżkę i kierując się do drzwi. Przyszłam tu tylko po resztę rzeczy, których wcześniej zapomniałam. Nie miałam ich dużo, ale coś by się znalazło.
A swoją drogą, to wypuścili mnie trzy miesiące temu. Tak, dokładnie trzy miesiące temu skończyłam osiemnaście lat i mogłam rozpocząć normalne życie. Jeśli można moje życie nazwać normalnym. Bałam się świata poza domem dziecka. Byłam zaledwie na kilku wycieczkach i na kilku "wyprawach edukacyjnych" z Nicole. No okej, tak naprawdę, to wymykałyśmy się w nocy z domu dziecka, by poszwendać się po okolicy. Robiłyśmy to bardzo rzadko, bo szczerze mówiąc, bałam się. Nicole, która była moją najlepszą przyjaciółką, wyszła z domu dziecka dwa miesiące przede mną i mieszkała niedaleko mnie.
Ja mieszkałam teraz w małym mieszkanku w centrum Sydney, które miałam opłacane przez dom dziecka. Oczywiście miało tak być dopóki nie znajdę pracy. Miałam już nawet upatrzonych kilka ofert.
Weszłam przez duże, dębowe drzwi i do moich uszu natychmiast dobiegł chóralny śpiew. Pewnie dzieciaki miały wieczorne zajęcia z muzyki. Westchnęłam i skierowałam się do gabinetu pani Smith. Zapukałam, po czym otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się znajomy gabinet.
-Ach, Michelle! Witaj, witaj! - przywitała mnie pani Smith, zrywając się z miejsca.
Była niską kobietą, około czterdziestki z brązowymi włosami, przesianymi siwizną i miłymi, zielonymi oczami.
-Dzień dobry. Przyszłam tylko po rzeczy, pani Smith. Trochę mi się śpieszy. - była to prawda, bo umówiłam się z Nicole. Miałam u niej nocować.
Pani Smith pokiwała smutno głową, po czym sięgnęła pod swoje biurko, by po chwili wyciągnąć małą torbę. Podała mi ją, po czym mocno uściskała.
-Brakuje nam ciebie, słońce. - przyznała, puszczając mnie. Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-Niedługo was odwiedzę. - obiecałam. Odprowadziła mnie do drzwi, po czym pomachała mi z troskliwym wyrazem twarzy.
Odmachałam, a gdy zniknęła za drzwiami, ruszyłam do wyjścia. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz, znów rozwiewając mi włosy. Słońce już całkowicie zniknęło a na niebie pojawiły się gwiazdy. Westchnęłam, poprawiłam torebkę, do której schowałam rzeczy od pani Smith, po czym ruszyłam przed siebie.
Mój dom był niedaleko domu dziecka, zaledwie kilka minut drogi.
Weszłam w jedną z bocznych uliczek, która była moim standardowym skrótem. Walley Street. Była dość ciemna i nieprzyjemna, ale zdążyłam przywyknąć. Rozmyślałam o moim pobycie w domu dziecka. Nie było tak źle, mimo, iż często chodziłam przygnębiona. Liczne wycieczki, atrakcje, zabawy organizowane przez opiekunki, nawet inne dzieciaki były miłe. Stanowiliśmy rodzinę. W całym domu tylko ja i Nicole jako osiemnastolatki opuściłyśmy to miejsce. Reszta została adoptowana, ale nas nikt nie chciał. Myślę, że to nas do siebie zbliżyło.
Byłam już, prawie przy owym zaułku którym lubiłam chodzić. Zobaczyłam przed sobą jakąś postać. To chyba chłopak. Szedł spokojnie, najwidoczniej na jakąś imprezę, jak to młodzież ma w zwyczaju. Przechodząc obok niego, uderzyliśmy się przypadkowo ramionami a nasz wzrok się spotkał. Widziałam w nim jakąś tajemnicę. Jego oczy, choć były jasne to można było w nich zauważyć mrok. Po chwili odwróciłam głowę i szłam dalej. Rozmyślałam właśnie o tym, co mogłybyśmy robić dzisiaj razem z Nicole. Może pooglądamy jakieś filmy? Pogramy w gry? Skręcałam w zaułek. Kilka metrów dalej, obok kontenera, zauważyłam coś leżącego na ziemi. Ale to nie było zwykłe COŚ... To był człowiek! Zaczęłam krzyczeć a tętno momentalnie mi przyspieszyło. Cholera jasna! Spojrzałam w stronę chłopaka, którego przed chwilą minęłam. Byłam prawie pewna, że to on za tym stoi ponieważ widziałam jego wychodzącego z zaułku. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer policji. Po chwili nieznajomy rzucił się na mnie i zaczął wyrywać mi komórkę. Wciąż krzyczałam, kazałam mu mnie puścić i okładałam go pięściami. Niestety nie udało mi się. Chłopak wyrwał mi telefon a ja uciekłam bojąc się, że zrobi mi to samo co z człowiekiem w zaułku.
Oto i był prolog! :D
Jak się wam podobał początek?
Liczymy na szczerą opinię zostawianą w komentarzach!
To dla nas bardzo dużo znaczy :)
Świetny prolog. Zapowiada się ciekawie i na pewno będę czytać xx
OdpowiedzUsuńMi się podoba :)
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńŚwietne :)
OdpowiedzUsuńProlog jest naprawde ciekawy, zachęcił mnie do dalszego czytania :)
W ogóle temat opowiadania bardzo mi się spodobał, uwielbiam fanfiction, typu 'dark'. Mafia, przestępstwa, o tak, to jest to co lubię :D
Nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału :D
Pozdrawiam xx
@eatforhoran
Mogłybyście mnie informować na tt? :)
o kurde super się zapowiada! czekam na kolejny PS możecie mnie informować? omgmycalum <- twitter
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący prolog!
OdpowiedzUsuńZainteresowana jestem. :)
@ilypena
Mogłabyś mnie informować na tt?
nono, zapowiada się ciekawie, zatem czekam na pierwszy rozdział!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę dużo weny. xo
ps. mogłybyście mnie informować na tt? @namelesslukey :)
Ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńOgółem, lubię takie fanfiction w kilmatach "Cienia". Z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział.
Mogę prosić o informowanie na tt? :]
Gorąco pozdrawiam i życzę weny,
~Pajka/@_RanaHoren_
Jest cudowny, świetnie piszecie czekam z niecierpliwoscia na następny! :) x -V
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna. Robisz czasem powtórzenia, ale można to wyćwiczyć. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://opowiadaniazglowywziete111.blogspot.com/
Omg! Świetne! Czekam na kolejne rozdziały! xoxoxo
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka jest moją imienniczką!!! Ale fajnie!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba.
Uwielbiam opowiadania takiego typu.
Ciesze się że kliknęłam w ten link.
Czekam na kolejne rozdziały. :)
O jeju ! cudowny ! czekam na pierwszy rozdział :* @jelenatruthn
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca zapowiedź! Mam nadzieję, że szybko nie zrezygnujecie z tego historii. Ciekawi mnie reakcja Michelle na nieuniknione spotkanie. Kiedy możemy spodziewac się następnego rozdziału? ;)
OdpowiedzUsuńTo mi się podoba ...będę czytać...Możesz nmie infrować? @luuvmypenguin
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham! Informuj mnie @perfesbitt: )
OdpowiedzUsuńpodoba mi się, naprawdę bardzo ciekawie piszesz (:
OdpowiedzUsuńbędę czytać na pewno (:
mogłabyś mnie informować na tt?
@uaregoldenxx
Bardzo ciekawy prolog, podoba mi się Twój styl pisania :) Czekam na pierwszy rozdział. Mogłabys mnie informować? @ohlittlepayneon
OdpowiedzUsuńświetny ! Nie mogę się doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńuuu, nieźle się akcja rozwija XD z chęcią przeczytam kolejny ; D także proszę o info z 1 rozdziałem ; * <@loovesellena_>
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że będzie to coś podobnego do Danger, a to dobrze, bo go kocham x
OdpowiedzUsuńBędziscie mnie inf o rozdziałach? @imaginationss1
zakochałam się normalnie, nie mg doczekać się dalszych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący prolog. Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuń@_agata_w
to jest ściągnięte z Cienia! pozdrawiam za plagiat :))
OdpowiedzUsuńZgadzam się z osobą powyżej, to jest plagiat.
OdpowiedzUsuńNie kopiuj Cienia, bo przyjdzie Ash i nakopie wam do dupy.
Dziękuję za uwagę,
ja
#antyrevenge
super <3 idę czytać dalej xx @cliffooedz
OdpowiedzUsuńProlog zachęca do dalszego czytanie, co też zrobię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Obiecalam ze skomentuje i sie ya to biore <3 to jest dopiero prolog a juz mnie wciagnelo . Michelle masz talent <3 . /Zuzanna ;*
OdpowiedzUsuńdopiero zaczynam czytac i zapowiada sie ciekawie :)
OdpowiedzUsuń