czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 4

Luke:

Szedłem szybkim krokiem korytarzem na piętrze. Co chwilę coś się działo! Nawet nie zdążę do końca ogarnąć jednego problemu a już pojawia się kolejny! W rękach przewracałem niespokojnie telefon Michelle. Byłem bardzo zdenerwowany. Modliłem się, by osoba do której dzwoniła West, nie poszła na policję. Wtedy nie tylko ja ale także chłopaki będą mieli wielkie kłopoty, a nie chcę ich dopóki nie załatwię wszystkich z tego pierdolonego gangu. Włączyłem jej telefon przypominając sobie, że jest coś takiego jak rejestr połączeń. 
-Luke! -usłyszałem za sobą krzyk Michelle, która po chwili mnie dogoniła -Luke! 
-Co? -warknąłem na nią. 
-Błagam... -w jej oczach stanęły łzy -nie róbcie jej krzywdy. Zadzwonię do niej i powiem jej, żeby nie szła na policję.
-Nie -odpowiedziałem jej stanowczo. Było duże prawdopodobieństwo, że ta osoba i tak pójdzie na policję w obawie o Michelle. Nie chciałem ryzykować -załatwimy to po swojemu.
-Obiecaj mi, że nic jej się nie stanie -dziewczyna wybuchnęła płaczem i mało brakowało od tego, że zaczęła by mnie błagać na kolanach. 
Odszedłem od niej kierując się w stronę schodów prowadzących na parter. Nie będę jej niczego obiecywał. Schodząc na dół, ponownie włączyłem telefon i najechałem na numer z którym ostatnio rozmawiała. "Nicole". Pomyślałem, że to może być jej przyjaciółka. Wszedłem do kuchni i skierowałem się w stronę półki na której leżały kartki papieru i kilka długopisów. Nie zauważyłem nawet, że w kuchni toczyła się aktualnie bitwa o pączka z kolorową posypką. Wziąłem kartkę i długopis i zanotowałem imię oraz numer telefonu niejakiej Nicole. Po głowie latało mi wiele myśli. Bałem się, że ona nas wyda. Musiałem szybko działać. Wziąłem głęboki wdech i zamierzałem się odwrócić by zlecić Ashtonowi zadanie. Wtem oberwałem w głowę pączkiem z kolorową posypką. Spojrzałem morderczo na Caluma.
-Sorry -wydusił Hood ledwo słyszalnym głosem, ponieważ tak jak reszta zwijał się ze śmiechu.
Podniosłem z ziemi "bombę" która mnie zaatakowała i ugryzłem kawałek. Chłopacy spojrzeli na mnie przerażonym wzrokiem, ponieważ byli przekonani że to któryś z nich zje tego pączka. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Cieszyłem się, że ich mam ponieważ nawet nie wiadomo jak by było źle to tylko oni potrafili poprawić mi humor. 
-Michelle jest na górze? -zapytał po chwili Calum. 
-No -spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Nagle przed moimi oczami ukazał się obraz płaczącej dziewczyny. Błagała mnie trzęsącym się głosem o to bym nie robił krzywdy jej przyjaciółce a z jej oczu leciały łzy jak grochy. Odrzuciłem ten obraz z mojej głowy. Nie chciałem jej współczuć.
-To... -zaczął Calum -ja pójdę sprawdzić co tam u niej. 
Po tych słowach czarnowłosy wybiegł z kuchni. Michael spojrzał drwiąco na zamykające się drzwi i mruknął coś pod nosem. Usiadłem na przeciwko Michaela i wraz z chłopakami zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Pączek z posypką. Ostatnie wiadomości. Niewyprana pościel Ashtona. Rozmowa ciągła się przez jakiś czas sprawiając, że zapomniałem o misji którą miałem zlecić lokowatemu. Przypomniałem sobie o tym dopiero po tym, jak Michael zaczął mówić kawał o policjancie. Poderwałem się nagle na równe nogi.
-A tobie co? -przerwał Michael patrząc na mnie z uśmiechem-atak? owsiki? ból stawów?
Irwin wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, co spowodowało że wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Opanowałem się po chwili i odchrząknąłem. 
-Michelle zadzwoniła do kogoś. - mruknąłem, a chłopcy natychmiast spoważnieli. Michael zmarszczył brwi i wpatrzył się we mnie z intensywnością, oczekując moich dalszych słów. Ashton pochylił się w moją stronę ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, także czekając na wyjaśnienia. - To była jakaś Nicole i z tego co słyszałem, to West kazała jej iść na policję. 
Michael zaklął, a Ashton ze złością przeczesał włosy. 
-Kurwa mać! - krzyknął lokowaty, waląc pięścią w stół. Wiedziałem, co czuł. Także byłem wściekły. Na Michelle, na siebie, na chłopaków, na cały świat, za to, że tyle razy wszystko nam się komplikowało. 
Michael spojrzał na mnie dziwnie. 
-Skąd wzięła telefon? Miałeś go dobrze ukryć. - warknął na mnie, a ja poczułem jeszcze większą nienawiść do tego idioty. 
-Ukryłem. - syknąłem i wtedy coś do mnie dotarło. - Jak Michelle znalazła się w pokoju, w którym zostawiłem telefon? Skąd się tam wzięła?! Przecież zostawiłem ją w moim pokoju. 
Ashton milczał, bawiąc się pustą szklanką. Wiedziałem, że nad czymś rozmyślał, co było w tej chwili wkurzające bo liczyłem na wyjaśnienia. 
Michael zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem. 
-Mówiłem, że lepiej by było, gdybyśmy ją zamknęli w piwnicy! - krzyknął. 
-Nie obchodzi mnie co mogliśmy zrobić, kretynie. Pytam, jak Michelle znalazła się w tamtym pokoju? - rzuciłem, a Clifford zarumienił się lekko. Nie wiedziałem czy ze złości czy z jakiegoś innego powodu, ale teraz nic mnie nie obchodziło, prócz jego odpowiedzi. Miałem ochotę mu przywalić. 
-Przeniosłem ją tam, bo grzebała w twoich szufladach. - wypalił jednym tchem. Zaciskał pięści tak mocno, że zbielały mu knykcie. 
-Ja pierdole i co z tego?! Gówno by znalazła. Tylko jakieś pierdoły. - warknąłem, chwytając się za głowę. Coraz więcej problemów. 
-Takie jak zdjęcia twojej rodziny?! - syknął Michael, a ja zacisnąłem zęby. Wstałem, a Clifford zrobił to samo. Zaczęliśmy się na siebie wydzierać, co było dość kretyńskie zważywszy na naszą obecną sytuację, ale co mogłem zrobić? Zawsze byłem skłonny do wybuchów. 
Kłótnia zakończyła się kiedy Clifford wyszedł z kuchni. Ucieszyłem się bo wreszcie mogłem spokojnie zlecić Ashtonowi zadanie do wykonania i przy okazji ochłonąć. Podniosłem z blatu kartkę papieru z numerem telefonu Nicole i wręczyłem ją Irwinowi. 
-Co to? -lokowaty spojrzał na mnie ze zdziwieniem, gdy przerwałem mu rozmyślania. 
-To z nią rozmawiała Michelle -odparłem -to jej kazała iść na policję. 
-Kurwa -Ashton zaczął nerwowo obracać kartkę w rękach -co mam zrobić?
-Ty już sam dobrze wiesz -uśmiechnąłem się cwaniacko. Irwin był bardzo bystry, więc wymyślanie planów było dla niego niczym wyjątkowym -wymyśl jakiś plan i do dzieła. Zanim będzie za późno. 
-Porwać ją? Przywieźć tutaj? -zapytał opanowany.
-Wymyśl coś -warknąłem. Nienawidziłem się powtarzać -Idź już! Ach i weź to. Sprawdź galerię, może będzie jakieś zdjęcie tej Nicole. 
Podałem mu telefon Michelle, a on wziął go i wyszedł z kuchni a po jakimś czasie usłyszałem warkot silnika. Oparłem się o blat i myślałem o tym co będzie. Modliłem się w duszy, żeby Irwinowi się udało. Żeby zdążył na czas. Wziąłem głęboki wdech i wyszedłem z kuchni. Michael leżał na kanapie z telefonem przed twarzą. 
-Gdzie poszedł Ashton? -spojrzał na mnie kątem oka takim tonem, jakbyśmy przed chwilą nie toczyli wojny na słowa.
-Zająć się tą dziewczyną -odpowiedziałem mu siadając w fotelu -ona nie może nas wydać policji.
-No to jest raczej wiadome -Michael położył telefon na stolik i usiadł wyprostowany na kanapie -ale jak on ją znajdzie?
-To jest Ash -sapnąłem -on ma swoje sposoby i swoich ludzi. Da sobie radę.
Przez jakiś czas oboje siedzieliśmy w ciszy. Po mojej głowie latały przeróżne pytania na które nie znałem odpowiedzi. Przypomniałem sobie, że Calum jest z Michelle na górze. Wstałem z fotela i ruszyłem w kierunku schodów by sprawdzić co takiego robią. Nie mam pojęcia dlaczego to mnie interesowało. Przecież mam tę całą West w dupie. Chyba. 


* * *



Ashton:

Wziąłem do ręki telefon Michelle. Siedziałem w aucie przed komisariatem policji i czekałem cierpliwie. Odblokowałem telefon i kliknąłem w galerię. Na ekranie pojawiła się masa zdjęć. Większość z nich ukazywała Michelle West i jakąś dziewczynę. Domyśliłem się, że to ta Nicole, o której mówił Luke. Przyjrzałem jej się uważnie. Miała zapewne osiemnaście lat, długie blond włosy z gdzie nie gdzie brązowymi pasemkami i duże, brązowe oczy. Na zdjęciu przytulała się do Michelle, śmiejąc się od ucha do ucha. West śmiała się z czegoś, obejmując jednym ramieniem przyjaciółkę. 
Poczułem wibrowanie w kieszeni. Wyciągnąłem swój telefon, ale gdy zobaczyłem kto dzwoni, zacisnąłem zęby i odrzuciłem telefon na fotel pasażera. Wpatrzyłem się w okno, starając się ignorować buczenie, dochodzące z telefonu. W końcu nie mogłem tego wytrzymać i wyłączyłem telefon. Wiedziałem, że Luke być może będzie chciał się do mnie dodzwonić, ale miałem to w dupie. 
Przed oczami stanął mi obraz mojej rodziny. Ich min, gdy powiedziałem, że odchodzę. Raczej to wykrzyczałem niż powiedziałem, ale co zrobić? Targały mną emocje. Odrzuciłem od siebie ich obraz. Nie mogłem tego rozpamiętywać. To było za trudne. 
Wiedziałem, że postąpiłem słusznie, ale gdzieś tam w środku zdawałem sobie sprawę, że zraniłem moich bliskich. Wybrałem przyjaciół zamiast nich. Mogłem zrobić jak Michael i Calum, okłamać rodziców, że wyjeżdżam do pracy, czy coś, ale nie potrafiłem. Wykrzyczałem im w twarz, że odchodzę i już nie wrócę. Powiedziałem, że mają się ode mnie odwalić. Naprawdę nie mogłem postąpić inaczej. 
Luke był dla mnie jak brat. Calum i Michael też. Nie mogłem powiedzieć rodzicom, że wyjeżdżam pomagać mojemu przyjacielowi mordować. To by ich całkowicie zniszczyło. Wiem, sam byłem okrutny, wyjeżdżając bez żadnych wyjaśnień, ale zamiast poczucia winy czułem pustkę, ból i tęsknotę. 
Usypiałem te uczucia, ale one powracały ilekroć ktoś z mojej rodziny do mnie dzwonił. A było to tak wiele razy. Przeczesałem ręką włosy i wpatrzyłem się w auta, które przejeżdżały koło mnie. 
Nagle z bocznej uliczki wyszła dziewczyna. Była dość wysoka, miała na sobie obcisłe jeansy, które cudnie eksponowały jej długie nogi, obcisłą białą koszulkę, a na niej koszulę w kratę. Na nogach miała czarne botki. Miała długie, blond włosy, kręcące się lekko. W ręce trzymała telefon i rozglądała się niespokojnie. Gdy spojrzała w bok, zobaczyłem jej twarz. Usiadłem gwałtownie, patrząc jak Nicole przechodzi przez ulicę. Już sięgałem po pistolet, gdy wpadłem na lepszy pomysł. Uśmiechnąłem się do siebie i wysiadłem z auta. Nawet go nie zamykałem. 
Ruszyłem za dziewczyną, która zbliżała się do komisariatu. Miałem jednak dłuższe nogi i bez przeszkód ją dogoniłem. Zrobiłem jeszcze kilka kroków, wymijając ją i wyprzedzając. Nawet na mnie nie spojrzała. 
Odwróciłem się nagle, a Nicole, która szła kilka kroków za mną, o mało co na mnie nie wpadła. Nic nie zdążyła powiedzieć, bo schyliłem się, chwyciłem ją w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię. 
-Cholera jasna, co ty robisz?! - krzyknęła, bijąc mnie pięściami i wierzgając nogami. Uśmiechnąłem się szeroko, kierując się do auta. Minął nas jakiś gość i spojrzał na mnie wielkimi oczami. 
-Spokojnie, ona to lubi. - wyjaśniłem. Gość dalej patrzył na nas zdziwiony, ale nie powstrzymywał mnie. 
-Pomocy! Nie znam tego palanta! - krzyczała dziewczyna. Mężczyzna zawahał się chwilę. 
-Ma okres. Rozumie pan, te humory miesiączkowe. - powiedziałem, a gość pokiwał głową i odszedł. Nicole wydała z siebie desperacki okrzyk. 
Nagle poczułem ukłucie na plecach. Byłem już przy aucie, więc otworzyłem drzwi jedną ręką i wrzuciłem Nicole do środka. Przejechałem ręką po plecach i wyczułem na nich ślad po zębach. Spojrzałem na Nicole, unosząc brwi. 
-Czy ty mnie ugryzłaś? - zapytałem. Dziewczyna zignorowała mnie. W jej oczach malował się strach. Zbliżyła się do drzwi.
-Kim jesteś? - szepnęła, gdy wsiadłem do auta. Zablokowałem drzwi, po czym odwróciłem się i wyrwałem dziewczynie telefon, który kurczowo ściskała w dłoni. - Ej, oddaj to!
-Jestem Ashton. - powiedziałem, gdy wyjechaliśmy na drogę. - A ty masz kłopoty. 
-A ty mnie z nich ratujesz? - zapytała niepewnie. 
-Nie. - rzuciłem wesoło. - Ja jestem ten zły. Ale poczekaj aż poznasz mojego kumpla, on pewnie da ci w ryj. 
Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona. Widziałem jej twarz w lusterku. 
-Wypuść mnie! - zażądała, szarpiąc za klamkę, co było bezsensowne. - Proszę, ja nie mam pojęcia co się dzieje! Chcę tylko odnaleźć przyjaciółkę. 
-Michelle? Narobiła nam sporo problemów. - mruknąłem, a Nicole zamarła. 
-Wiesz gdzie jest Michelle? - zapytała jednym tchem. - Zawieziesz mnie do niej? Błagam, ja..
-Czy ja wyglądam jak szofer? Mam na sobie garniak, czy coś? Nie. A wyglądam jak dżin? Też nie, więc się zamknij. Nie będę wykonywał twoich poleceń. Lepiej ty rób co ja ci każę, chyba, że mam ci odstrzelić kolano. - burknąłem, mijając jakiegoś debila, który najwyraźniej nie wiedział co znaczy gaz do dechy. 
-Odstrzelić.. kolano? - zapytała tępo. Sięgnąłem po pistolet i wycelowałem w jej nogi, nie odwracając twarzy od drogi. Nicole podskoczyła jak oparzona. Zaśmiałem się i schowałem pistolet. - Jesteś cholernym psychopatą! 
Nie odpowiedziałem. Zacząłem nucić pod nosem piosenkę, która aktualnie leciała w radiu. Spojrzałem na Nicole we wstecznym lusterku. Skuliła się na tylnym siedzeniu i patrzyła na mnie to na licznik prędkości. 
-Zwolnij. - zażądała. Nie zareagowałem. - Zwolnij, proszę. Niedobrze mi. 
-A tylko spróbuj mi tu zwymiotować, a twoja twarz zaszoruje o asfalt. - warknąłem, przyspieszając. 
-Ashton, zwolnij! Zabijesz nas! - krzyknęła. Westchnąłem i nacisnąłem hamulec. Nicole poleciała do przodu i uderzyła głową w fotel obok mnie. Uśmiechnąłem się. 
-Może być? - zapytałem niewinnie. Nicole usiadła z powrotem, przyciskając dłoń do czoła. 
-Tak. - szepnęła. Miała dziwny głos, więc zerknąłem na nią w lusterku. Miała zapłakaną twarz, ale napotkawszy mój wzrok, odwróciła się do okna i już więcej się do mnie nie odezwała. 
Także zamilkłem i skupiłem się na drodze. Nie obchodziło mnie to, że płakała. Miałem to gdzieś. Była kolejnym kłopotem. Nie miałem pojęcia co z nią zrobi Luke. Ciekawiło mnie czy Michael jest w domu, czy także przywita naszą nową koleżankę. To byłoby ciekawe. Dwóch tyranów nad kulącą się dziewczyną. 
Zanim się obejrzałem, byliśmy w domu. Wysiadłem z auta i okrążyłem je, podchodząc do drzwi, przy których kuliła się Nicole. Otworzyłem je i chwyciłem dziewczynę za ramię. Nie protestowała. Pociągnąłem ją w stronę wejścia. 
W domu było cicho, więc nie będąc do końca pewnym gdzie mam dać płaczącą dziewczynę, skierowałem się do piwnicy. Nicole była jak dziecko, które trzeba trzymać za rękę i prowadzić przez drogę. Szła bez oporu, nie odzywając się, tylko co jakiś czas pociągając nosem. Zeszliśmy po schodach do małego korytarzyka. Przeszedłem nim do końca, a moim oczom ukazały się drzwi. Otworzyłem je i wepchnąłem do środka dziewczynę. Nicole upadła na kolana, ale podniosła się, nie patrząc na mnie. Usiadła pod ścianą, zasłaniając się kurtyną włosów. 
-Niedługo ktoś do ciebie przyjdzie. Módl się, by był w dobrym humorze. - rzuciłem, a ona tylko pokiwała głową. Zamknąłem drzwi na klucz, po czym oddaliłem się korytarzem. Nie było mi szkoda tej dziewczyny. Sama była sobie winna. Wyszedłem po schodach do opustoszałego domu i skierowałem się do swojego pokoju, myśląc, co Luke zrobi z Nicole. 








Jak się wam podobał kolejny rozdział? :D 
Mamy nadzieję, że jest oki :) 
Sprawa organizacyjna: 
Ostatnio miałyśmy nie jakie problemy z tym że kopiujemy fabułę jednego z fanfiction
Nie będziemy się tłumaczyć po raz kolejny czy tak było czy nie bo już mówiłyśmy :)
Ale sprawa jest zamknięta! :)
Wszystko się wyjaśniło i między nami a autorką tamtego fanfiction jest już dobrze 
Liczymy na komentarze! 
Do następnego
Papa, xxxx 

13 komentarzy:

  1. Podoba mi się że jest też odczucie Ash'a

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Czekam na więcej kochane :* @awmyperfhoran

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham to opowidanie💙💙💙
    @chanell_riri

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa! Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  5. omfg *-* porwali Nicole, Boziu coraz ciekawiej jest ksdlfjsilfkdhj <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww genialy. O nie Ash ty idioto. No to teraz 2 przyjaciolki porwane. Czekam na next x @lovmyangels

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietny rozdział dzia za linka na tt. Naprawde macie talent. Mam nadzieje ze 5 rozdzial bedzie niedlugo ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poinformujecie ? @Alusiaczek22
      z gory dzieki :))

      Usuń
  8. WOW :3 ZAJEBISTY, FANTASTICO ;33 HAHAHAHAH :3
    Proszę o informowanie.
    @mysza_13

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny.
    Kiedy next? Co jaki czas wrzucasz nowe rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to!!!!! Jestem uzależniona! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham kocham kocham @cliffoordz

    OdpowiedzUsuń