poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 16

CZYTAMY NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
Luke:

Obudziłem się dzisiaj bardziej wypoczęty niż kiedykolwiek. Przyznam, że przez pół nocy nie mogłem zasnąć ale przez ten czas zdążyłem sobie uświadomić parę spraw. Postanowiłem sobie, że oleję Michelle tak samo jak ona olała mnie. Wiem, że będzie mi ciężko bo za każdym razem kiedy przechodzę obok jej pokoju, mam ochotę tam wpaść i zacząć ją błagać by w końcu zaczęła ze mną rozmawiać, ale skoro ona nie ma zamiaru zamienić ze mną nawet paru słów to ja nie będę się przed nią pruł i pokazywał jak mi zależy. Dam radę. 
Właśnie leżałem na kanapie w salonie i przewracałem w dłoniach pilota do telewizora, oglądając jakiś głupi serial. 
-Luke, musimy pogadać. -usłyszałem poważny głos Ashtona a kiedy obróciłem głowę, ujrzałem go przy drzwiach frontowych. 
-Tak? -odparłem niechętnie nawet nie zamierzając wstać z kanapy. 
Chłopak poprawił włosy.
-Zamierzam jechać do miasta poszukać jakichś wieści odnośnie tego gangu. -powiedział cicho, patrząc bardziej w stół niż na mnie. 
-Jedź. -powiedziałem niedbale i powróciłem do oglądania rozwodu starych ludzi. 
Ashton już się nie odezwał tylko skinął głową i wyszedł z domu. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, spojrzałem na nie z rozbawieniem. Kłamał. Widać było po nim, że coś ukrywa i tak naprawdę nie ma zamiaru jechać po jakieś durne informacje. Ale nie przejąłem się tym i kontynuowałem leniuchowanie. 

***

Wiem, że postanowiłem sobie zakończyć sprawę z Michelle ale po prostu coś mnie ciągnęło do niej. W nocy nie tylko myślałem o tym, żeby przestać z nią rozmawiać ale także uświadomiłem sobie, że lepiej by było wypuścić ją z tego pokoju. Przecież dziewczyna też ma prawo do chodzenia po domu. 
Otworzyłem szybko jej drzwi, chcąc to załatwić jak najszybciej. Michelle spojrzała na mnie zaskoczona lecz po chwili wyraz jej twarzy się zmienił. Wyglądała na smutną ale nie chciałem o tym myśleć. 
-Sorry za najście, wiem że nie chcesz ze mną rozmawiać -mówiłem szybko, starając się na nią nie patrzeć. -ale tak sobie myślałem, że może ci się nudzić w tym pokoju, więc... Proszę. -otworzyłem szeroko jej drzwi. -Od dzisiaj masz prawo stąd wychodzić. 
Stałem jeszcze przez chwilę w progu i patrzyłem na dziewczynę, która najwidoczniej chciała coś powiedzieć ale bardzo ją to męczyło. Zawróciłem się na pięcie i ruszyłem korytarzem w stronę schodów.
-Luke... -usłyszałem ciche wołanie Michelle.
Przystanąłem. Już miałem się odwrócić ale pokręciłem głową i zszedłem po schodach. Nie mogłem z nią rozmawiać. Ona tylko się mną bawi. Zawsze tak jest.
Schodząc na dół natknąłem się na Michaela z telefonem w ręce. Prawdopodobnie zamawiał pizzę, bo z kim innym miałby tak rozmawiać? "Pamiętaj o ketchupie pacanie. Ostatnio zapomniałeś i musiałem ci płacić pełną cenę." Michael się chyba nigdy nie zmieni. Zawsze będzie taki sam. 


***

Siedziałem sztywno na kanapie, żałując, że pozwoliłem Michelle wychodzić z pokoju. Szwendała się od kuchni po salon co mnie bardzo denerwowało. Zważając na moje postawienie, że nie będę z nią rozmawiał, było to dla mnie okropnie trudne. 
Starałem się odwracać moje myśli od niej skupiając się na filmie, lecz jak na złość, ona przyszła i usiadła obok mnie. No może nie tak zaraz obok mnie. Tak gdzieś na drugim brzegu kanapy.
Dzwonek do drzwi. Michael wyleciał z kuchni jak poparzony tak, że ja i Michelle podskoczyliśmy zlęknieni. 
-Dziękuję. -powiedział Clifford odbierając pizzę i wręczając mężczyźnie pieniądze. 
Po chwili zamknął drzwi i usiadł między nami, otwierając kartonowe pudełko. Michelle patrzyła na niego jak na idiotę a po chwili wydukała.
-To jest pizza? -zapytała niepewnie. 
Michael spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
-Tak, kochanie -kiwnął głową. -A to jest stolik. To jest telewizorek. -wymieniał z takim głosem jakby mówił do dziecka.
Michelle spiorunowała go wzrokiem.
-Myślałam, że się ukrywacie. -zbyła jego wcześniejsze słowa.
-To tylko gościu od pizzy. -chłopak uniósł brwi i zrobił taką minę, jakby West powiedziała najgłupszą rzecz na świecie. -Myślisz, że od razu po tym jak wręczy nam pizzę, pobiegnie po kolesi z gangu, da im nasz adres a na sam koniec okaże się, że w sumie to nie jest do końca pizzerman, tylko członek gangu ale dorabia sobie rozwożąc włoskie ciasta? 
Przez cały posiłek, Michelle już się nie odezwała. 

***

Znowu wzięli mnie za sprzątaczkę. Musiałem zmywać zaległe już od tygodnia naczynia, które piętrzyły się w zlewie tworząc wysoką wieżę. Oczywiście wiedziałem, że to sprawka Michaela. Kto inny budowałby budynki z naczyń? Na szczęście zostało mi już tylko parę talerzy, kilka sztućców i garnek. Opuszki moich palców wyglądały już jak stare rodzynki a nie chciałem by wyglądały jeszcze gorzej. 
W pewnej chwili rozległ się głośny trzask tłuczonego szkła. Podskoczyłem zaniepokojony, kiedy zdałem sobie sprawę, że kuchenne okno rozleciało się w drobny mak. Patrzyłem jak palant w dziurę znajdującą się w ścianie i wziąłem kilka głębokich wdechów i wydechów, starając się uspokoić. 
-Michael -bąknąłem wychodząc z kuchni. -Wybuchło nam okno.
Chłopak spojrzał na mnie bez żadnych emocji wypisanych na twarzy. Michelle nie było w salonie. 
-Słucham? -zapytał podnosząc się z kanapy.
-Myłem naczynia, aż nagle nasze okno się rozleciało. -wyjaśniłem i wszedłem z powrotem do kuchni. -Widzisz?
Clifford spojrzał na szkło walające się po ziemi i na dziurę w ścianie w której powinno znajdować się okno.
-Myślałem, że to ty rozwaliłeś jakieś talerze. -pokręcił głową z niedowierzaniem. -Co teraz?
Podrapałem się po głowie, po chwili patrząc w oczy przyjaciela.
-To szalone co teraz powiem, ale może się przeprowadzimy? -spytałem pewnie. -Gdzieś z dala od Sydney, od tego całego syfu. Zdążylibyśmy wszystko sobie poukładać a może nawet pozbylibyśmy się tego gangu na jakiś czas.
Michael spojrzał na mnie całkiem spokojnie a po chwili zaczął kiwać głową w górę i w dół, jakby nad czymś myślał.
-Dobry pomysł. -powiedział po chwili. -Zacznę szukać jakiegoś fajnego domu wieczorem. A ty zajmij się przekazaniem tego reszcie. 


Ashton:

Wziąłem głęboki wdech, po czym wysiadłem z auta. Nasunąłem okulary przeciwsłoneczne na nos, włożyłem ręce do kieszeni spodni, po czym ruszyłem w stronę wielkiego, zielonego budynku. Nie rozglądałem się, nie patrzyłem na mijających mnie ludzi, nie słuchałem dźwięków miasta, ignorowałem wszystko i wszystkich. Patrzyłem na swoje stopy poruszające się jakby bez mojej zgody. Lewa, prawa, lewa, prawa. 
Pchnąłem drzwi, a gdy przekroczyłem próg, uderzyło mnie chłodne powietrze z klimatyzatora. Nie zdejmując okularów skierowałem się do recepcji. Za ladą siedziała szczupła kobieta na oko po czterdziestce. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się przyjaźnie i wstała. 
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała melodyjnym głosem. Zawahałem się. Czy naprawdę byłem gotowy na to, co chciałem właśnie zrobić? Przełknąłem ślinę. 
-Chciałbym zabrać Nicole Sky. - powiedziałem po chwili ciszy. Kobieta spojrzała na mnie podejrzliwie, marszcząc brwi. Mimo tego w jej oczach nie widziałem gniewu. Raczej ostrożność. Z plakietki przyczepionej do jej uniformu wyczytałem, że nazywa się Jane Clark. 
-Jesteś z rodziny? - zapytała. Skinąłem głową, nie mogąc odpowiedzieć przez ściśnięte gardło. Zawahała się, ale ostatecznie kiwnęła głową. Sięgnęła po jakąś kartkę i podała mi ją.
-Proszę wypełnić formularz we wszystkich wskazanych miejscach. Proszę tu usiąść. Gdzie pan zamierza ją zabrać? - zapytała. 
-Do rodziny na wieś. Myślę, że to dobrze jej zrobi. - powiedziałem cicho. Jane pokiwała głową ze współczuciem. 
-Rozumiem. Zaraz przyprowadzę..? - spojrzała na mnie pytająco. 
-Kuzynkę. - odparłem, nie patrząc na nią. Kiwnęła głową, po czym oddaliła się korytarzem i po chwili zniknęła za zakrętem. Odetchnąłem, kręcąc głową. Usiadłem na wyznaczonej kanapie, wziąłem długopis ze stołu i zacząłem wypełniać puste pola na formularzu. 
Dziwiło mnie jak oni z tego domu opieki czy jak to tam zwał mogą być aż tak naiwni. Czy tu się nie sprawdza kto jest czyją rodziną? Wystarczyło powiedzieć i już? Przecież kłamałem. To było widać. Ale może tak właśnie się to tutaj odbywa. Nie ważne kto przyjdzie kogoś zabrać, ważne że w ogóle przyjdzie. 
Westchnąłem, znów kręcąc głową. Nie mogłem uwierzyć, że to robię. Że ją stąd zabieram. Nie wierzyłem wczoraj, gdy postanowiłem to sobie po rozmowie z Michelle. Nie wierzyłem, gdy szukałem informacji, gdzie zawieźli Nicole po wypisaniu ze szpitala. Nie wierzyłem wypełniając ostatnie pole w formularzu. 
-Proszę za mną, Nicole. Już jesteśmy. Och, tutaj jest twój kuzyn, który cię stąd zabierze. Przystojny, prawda? - usłyszałem nad sobą głos Jane. Zamarłem, z długopisem nad kartką. Kątem oka widziałem obok siebie dwie pary nóg. Jedne były w czarnych rajstopach i butach na wysokim obcasie, a drugie w jeansach i białych trampkach. 
Powoli podniosłem głowę, czego od razu pożałowałem. Była tu. Stała przede mną. Wszystko wokół zdawało się zniknąć. Nicole była strasznie chuda i blada, ręce niespokojnie mięły bluzkę, a oczy zdawały się dziwnie puste.  
Uśmiechnęła się do mnie niepewnie, a ja poczułem jak pęka mi serce. 
-Cześć. - wydukała. Zagryzła wargę w tak znajomy mi sposób, że miałem ochotę rzucić się na nią i zatrzymać w uścisku na wieczność. Wstałem na chwiejnych nogach i z trudem powstrzymałem się, by nie dostać drgawek. 
-Cześć, Nicole. - odparłem, ale mówienie sprawiało mi trudność. - Dziękuję pani za przyprowadzenie mojej kuzynki. - Jane skinęła głową, uśmiechając się. Oddałem jej formularz. Przejrzała go, po czym znów na mnie spojrzała. 
-Cieszę się, że mogłam pomóc. W takim razie, życzę ci szczęścia, Nicole. - powiedziała, a dziewczyna uśmiechnęła się do niej niepewnie, tak jak wcześniej do mnie. 
-Do widzenia. - szepnęła, a Jane pomachała jej, gdy wychodziliśmy. Trzymałem dłoń na plecach Nicole prowadząc ją do auta. Dziewczyna miała na sobie skórzaną kurtkę, te samą, co w dniu wypadku. Ubranie zdawało się w ogóle nie być zniszczone. Może w jednym miejscu na łokciu było trochę zdarte, ale poza tym wyglądało dobrze. Odwróciłem od niej wzrok, starając skupić się na czymkolwiek innym. 
Otworzyłem drzwi od strony pasażera, a Nicole wsiadła posłusznie, jakby ufała mi bezgranicznie. Była to bolesna myśl, która wprawiła mnie w złość do samego siebie. Trzasnąłem drzwiami tak mocno, że jakiś koleś, idący z psem na smyczy spojrzał na mnie dziwnie. Miałem ochotę pokazać mu środkowy palec, ale się powstrzymałem. 
Wsiadłem do auta, po czym przekręciłem kluczyki w stacyjce i wyjechałem z parkingu. Jechałem powoli, bojąc się zwiększyć prędkość. Nicole wyglądała przez okno, trzymając dłonie na kolanach jeansów. Nagle odwróciła się do mnie, a ja szybko odwróciłem wzrok. 
-Więc jesteś moim kuzynem? - zagadnęła nieśmiało. 
-Nie do końca. - mruknąłem, nie chcąc zdradzić po głosie, że rozmowa z nią sprawia mi trudność. Przekrzywiła głowę, a ja znów poczułem to bolesne ukłucie w sercu, rozpoznając ten ruch. 
-A gdzie mnie zabierasz? - zadała kolejne pytanie. 
-Za niedługo się przekonasz. - odparłem, wciąż nie wierząc, że ze wszystkich miejsc na ziemi, wybrałem właśnie to. 


* * *


Uniosłem dłoń zaciśniętą w pięść, by prawie natychmiast ją opuścić. Tę czynność powtórzyłem już chyba z pięć razy. Wpatrywałem się w tak dobrze mi znane dębowe drzwi z kwadratowymi szybkami układającymi się pionowo i nie mogłem się zdobyć by do nich zapukać. 
Nicole stojąca obok mnie, co chwilę rzucała mi zaciekawione spojrzenia, przez co denerwowałem się jeszcze bardziej. Zacisnąłem usta i znów uniosłem pięść, lecz nie mogłem wykonać tego jednego, prostego ruchu w przód. Zrezygnowany opuściłem dłoń. 
-Może po prostu zapukasz? - zagadnęła Nicole, a ja sapnąłem zdenerwowany.
-To nie takie proste. - warknąłem, przeczesując ręką włosy. Nicole uśmiechnęła się, po czym nieoczekiwanie wzięła moją rękę, zacisnęła mi palce w pięść i zapukała do drzwi. Stałem jak skamieniały, a od jej dotyku wszystkie włoski zjeżyły mi się na karku. Nie zasługiwałem na jej bliskość. Nie zasługiwałem na nią. Puściła mnie i znów się uśmiechnęła. 
-Jednak to nie było takie trudne, nie? - powiedziała wesoło. Odwróciłem wzrok od jej twarzy. Nie mogłem znów budzić w niej zaufania. Musiałem ją od siebie odsunąć. Jednak bałem się, że nie dam rady tego zrobić. 
Nikt nie otwierał. Może nie było ich w domu? Ale to niemożliwe. Zagryzłem wargi i odwróciłem się, by odejść do samochodu, gdy nagle usłyszałem odgłos otwieranych drzwi. Spojrzałem przez ramię, zdając sobie sprawę, że miałem nadzieję, że nikt nie otworzy. Chciałem mieć wymówkę, by stąd odjechać i nigdy nie wracać. 
-Ashton! - krzyknął mały chłopiec, który otworzył drzwi, po czym rzucił się na mnie, przytulając się do mojego brzucha. Nie mogłem go objąć. A tak bardzo chciałem. 
-Wróciłeś.. wiedziałem.. wiedziałem, że wrócisz. Nie mógłbyś mnie.. mnie zostawić. - szeptał mój brat, Harry, krztusząc się łzami. Myślałem, że zaraz pęknie mi serce. Po raz drugi tego dnia.
Nicole patrzyła na nas zafascynowana, ale nic nie mówiła. Delikatnie odsunąłem od siebie Harry'ego. Wyrósł. I wydawało mi się, że wydoroślał, ponieważ w jego oczach była jakaś powaga, której wcześniej nie było. Ale wciąż był dzieckiem. 
-Gdzie rodzice? - zapytałem cicho. Harry patrzył na mnie wielkimi oczami, jakby nie wierzył, że to naprawdę ja. Przełknąłem ślinę. 
-W salonie. Chodź, mama strasznie się ucieszy! I Lauren zaraz wróci od koleżanki.  Mama jest przeziębiona, dlatego nie chodzi do pracy, ale myślę, że niedługo wyzdrowieje. Mamy jechać do wesołego miasteczka w środę, może pojedziesz z nami?  - mówił, biorąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę salonu. Pod tym względem się nie zmienił. Mówił, mówił i mówił, jakby nigdy nie miał dość. 
Odwróciłem się i wyciągnąłem do Nicole rękę. Ujęła ją i ruszyła za mną i Harrym do salonu. Na kanapie siedziała mama, przykryta kocem i oglądająca telewizję. Gdy mnie ujrzała, zamarła z uniesionym pilotem. 
W tym samym momencie drzwi za nami się otworzyły, a do mnie dobiegł głos Lauren, która oznajmiała, że wróciła i że ten upał ją załamuje. Nicole schowała się za mną, ale wciąż ściskała moją dłoń. 
Lauren stanęła w drzwiach salonu i gdy jej wzrok zatrzymał się na mnie, wytrzeszczyła oczy. Przez chwilę nikt się nie odzywał, a potem jak na sygnał rzuciły się na mnie dwie pary rąk. Harry też chciał się dołączyć do przytulania i całowania, lecz był wciąż za mały i nie mógł się do mnie dostać. 
-Ej.. no weźcie przestańcie.. serio, miażdżycie mnie. Tlenu! Rany, czyja to ręka?! Hej.. no stop. Potrzebuje przestrzeni. Nie mogę oddychać.. serio. - mamrotałem, starając się patrzyć w podłogę. Nie mogłem znieść widoku ich szczęśliwych twarzy. Jakby to, jak ich potraktowałem nie miało znaczenia. Ważne, że wróciłem. Ale ja nie zamierzałem tu zostawać. 
-Dajmy mu trochę przestrzeni. No już. - powiedziała mama, a oni odsunęli się ode mnie. Wziąłem głęboki wdech. 
-Ta.. um.. mam do was prośbę. Szczególnie do ciebie, mamo. - ostatnie słowo przyszło mi z trudem. Trudno mi było się tak do niej zwracać po tym wszystkim. Widząc moje poważne spojrzenie, uśmiech zniknął z jej twarzy. 
-Nie zostanę z wami. Zaraz wyjeżdżam i nie zamierzam wrócić. Chciałbym, byście zajęli się Nicole. - mama spojrzała na mnie z takim bólem, że sam chciałem sobie walnąć w twarz. Nicole mocno ścisnęła moją rękę, ale nie wiedziałem, czy jest zła, czy wystraszona. 
-Ona ma amnezję, a nie ma gdzie się podziać. Pomyślałem, że tu miałaby spokój. Mogłaby sobie wszystko powoli przypominać. Możecie jej dać mój pokój. Gdyby tylko coś sobie przypomniała, zadzwońcie do mnie. - kontynuowałem szybko, nie patrząc na nich. W pokoju zapadła martwa cisza. Podniosłem wzrok i napotkałem wściekłe spojrzenie Lauren. 
-Wiedziałam, że tak będzie. Nie dość się mama przez ciebie wycierpiała? A ja i Harry? Nie mogę uwierzyć, że w ogóle masz czelność tu przychodzić po tym wszystkim. I jeszcze prosisz o przysługę?! Jesteś okropny! - krzyknęła, po czym wybiegła z salonu. Zacisnąłem zęby, by nie krzyknąć na nią. Taki odruch. Wiedziałem, że wszystko co mówi to prawda. Ale mimo wszystko chyba trochę przesadzała. 
-Oczywiście, że się nią zajmiemy. Chodź, kochana. - szepnęła mama, a ja zdałem sobie sprawę, że z trudem powstrzymuje łzy. Poczułem do siebie taką odrazę, jakiej nigdy wcześniej nie czułem. Mama wzięła Nicole za rękę i poprowadziła ją w stronę schodów na piętro. Nim zniknęły, Nicole rzuciła mi pytające spojrzenie, jakby oczekiwała wyjaśnień. Ja jednak szybko odwróciłem wzrok. 
Zostałem sam z Harrym, który patrzył na mnie tymi wielkimi oczami. Odwróciłem się, by jak najszybciej wyjść z tego domu. Byłem już przy drzwiach, gdy usłyszałem za sobą cichy głosik. 
-Wrócisz, prawda? Nie zostawiłbyś nas dwa razy. Proszę, Ashton.. - Harry najwyraźniej płakał, ale starał się panować nad głosem. Nie mogłem tego znieść. Jego, było mi zostawić najtrudniej. Nie wiem czemu. 
Nic nie odpowiedziałem, tylko otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Czym prędzej wsiadłem do auta i już po chwili jechałem autostradą do domu. Do przyjaciół. 
Jednak po chwili zjechałem na pobocze, wyłączyłem silnik i oparłem głowę o kierownicę. Tego było zbyt wiele. Zbyt wiele cierpienia widziałem. Zbyt wiele widziałem łez. Zbyt wiele smutku. Zbyt wiele razy sam przyczyniłem się do ranienia ludzi, na których mi cholernie zależało. 





Jak się wam podobał rozdział 16? :)
Mamy nadzieję, że był ciekawy ahah
Ponieważ, zaczął się rok szkolny, będzie nam ciężej dodawać rozdziału z powodu braku czasu ale zrobimy wszystko co w naszej mocy by rozdział pojawiał się co weekend.
Chcemy ogłosić, że powstało na twitterze konto z cytatami z naszego fanfiction! ♥
Username tego konta znajdziecie w zakładce "On Twitter" i liczymy, że dacie follow temu kontu oraz osobie która go prowadzi.
Chciałybyśmy bardzo podziękować za prawie 60 obserwujących na blogu oraz za prawie 50000 wyświetleń! 
Jeżeli niektórzy przesiadują na koncie o Revenge na Twitterze to wiedzą, co się wydarzy kiedy przekroczymy 50000 :)
Lecz wiemy, że są osoby które mogą na twitterze nie przesiadywać więc wytłumaczymy:
jeżeli przekroczymy 50000 wyświetleń na blogu, będziemy robić pytania&odpowiedzi na koncie Revenge na twitterze pewnego dnia :) jeszcze co do szczegółów się zgadamy ale najprawdopodobniej byłoby to w któryś weekend.
Jeszcze raz bardzo wam za wszystko dziękujemy i liczymy na komentarze! 
Do następnego,
Papa, xxxx

34 komentarze:

  1. o rajuśku nareszcie :3 szkoda mi asha ;c smutny troche rozdział ;c jak zawsze super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę smutno, omg ;-; Nie spodziewałabym się, że Ash zaprowadzi Nicole do rodziny... No ale w sumie to chyba dość rozsądne, idk.
    Mimo wszystko strasznie szkoda mi Ashtona, to dla niego musi być cholernie ciężkie, ech ;-;
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział :)
    @catchmesheeran

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiecie że ja istnieję?
    A może o mnie zapomniałyście?
    Rozpłynąłem sie w powietrzu?
    Porwali mnie kosmici?
    Michael mnie zjadł?
    A może szop z cienia mnie udusił?

    @CalumRevenge

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny. czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Asha... Tęskni za rodziną ale chce ich chronić. A co do Luka to niech oni się w końcu pogodzą haha

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku :'( cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana cudny rozdział jesteś cudowna. Nie wiem co napisać. Poprostu cgvfhghgexhugbkjfjbv
    @I_MissYouLarry

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww Świetny *.* czekam na kolejne cudo <3 @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  9. JEJKU ASHTON CO TY WYPRAWIASZ?
    Kochający brat zostawia rodzine drugi raz? Jak możesz? Matka chora, siostra najwyraźniej ma okres, a Harry cie potrzebuje. Boże, jesteś dla nich jak ojciec, płakać mi sie chce. okej miałam łzy w oczach :C
    ASZTYN ORŁIN, ŁAT ŁRONG ŁIF JU?!

    Biedna Nicole, nic nie pamięta i nic nie może zrobić, nie wie nawet, czy moze mu zaufać :c
    Szła za Asztynem jak piesek xD
    Ja to nie wiem co bym zrobiła, jakbym była na miejscu Nicole, pomyślałabym ze Ash to jakiś pedofil (tak btw ładny pedofil hihi)

    ZRÓBCIE TAK ZE ASH WJEDZIE W MUR BO NP. BEDZIE MU STAŁ NA DRODZE A ASHTON SIE BEDZIE TŁUMACZYŁ ŻE PRZECIEŻ TRĄBIŁ XD
    BEDZIE MIAŁ AMNIŻJE I JA PRZYJDE I GO ZABIORE MÓWIAC MU ZE JESTEM JEGO KUZYNKĄ I BEDE GO TRZYMAŁA W DOMU HEHE

    Btw myślałam najpierw że on chce ja wywieść tam na tą polanę (chyba) gdzie sie pocałowali aww aww aww. dasvdhasf a tu BUUM do rodziny ;O

    Teraz Ashton ma taki wybór ze omfg ja sama nie wiedziałabym jak postąpić, rili. Ashtyn wziął i się zatrzymał czyli żałuje! ŻAŁUJE! Boże, dajcie mi kolejny rozdział, bo nie potrafie mysleć.

    hmm okej ale ma do wyboru
    1) Zostawić rodzine, po raz drugi, wrocic do chłopaków, żyć jako gangster, tak jak wczesniej, zabijać i te pe. A co z Nicole? ;o Ją też zostawi?!
    2) Wrócić swoim zaczepistym samochodzikiem spowrotem do domciu i zostać z biednym, małym Haroldem (XD) Harrym, mamą i Lauren boże asdsaj ale to skończyłoby się wpierdolem od Lukea.
    ON JEST TAKI DANDŻEROŁS!

    Luke wypuścił Michelle, fak je, wreszcie nie trzyma jej w pokoju pod kloszem lmao w klatce.
    Tak to jest pizza i nie wiem czy wiesz ale ją się je :3

    A CO JESLI TEN DOSTAWCA PIZZY SERIO JEST Z GANGU? MAJĄ JAKĄS WTYCZKE CZY COŚ A MIKE SIE NA SERIO NIE MYLIŁ? ;O
    OMG.

    I wgl ta szyba, te okno. Ktoś czyms rzucił czy samo sie wbiło? No bo ja myślałam ze ktoś je zniszczył, a pierwsza myśl to był DOSTAWCA PIZZY.
    Wkurzył sie, że Michael dał mu za mało kasy i rzucił kartonem pizzy w ich okno lmao co? kamieniem, albo jakąś sałatą ahhhahaa xd

    Rozdział jest taki smutny jakby i jak ktos jest emocjonalny to no cóż.
    Ja miałam łzy w oczach na fragmencie jak Harry otworzył Ashtonowi drzwi.

    "-Ashton! - krzyknął mały chłopiec, który otworzył drzwi, po czym rzucił się na mnie, przytulając się do mojego brzucha. Nie mogłem go objąć. A tak bardzo chciałem.
    -Wróciłeś.. wiedziałem.. wiedziałem, że wrócisz. Nie mógłbyś mnie.. mnie zostawić. - szeptał mój brat, Harry, krztusząc się łzami. Myślałem, że zaraz pęknie mi serce. Po raz drugi tego dnia."

    BOŻE JA SOBIE TO WYBRAZIŁAM JAK ON PODBIEGA DO NIEGO I GO PRZYTULA HELP MI HELP MI.
    Mnie pękło serce Ashton, ale po raz 124512618. Nie znasz tego bólu.

    Calum skomentował rozdział >>>>>>>>>>>>>
    Nom gdzie on? Na dachu robi piknik? Może patataja na swoim jednorożcu i na tęczę wjoo! Albo patataja na szopie z cienia lmao.

    TO CHYBA KONIEC, MAM JUŻ DOŚĆ SZKOŁY A TO BYŁ DOPIERO PIERWSZY DZIEŃ :(
    KIL MI NAŁ.

    Będę musiała powymyslać jakieś pytania na kju end ej.
    Dobranoc wam i życze weny :3

    @perfvirwin

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, jaki cudny...
    Az nie wiem co napisac.
    Szkoda, ze tak malo Luka i Michelle, strasznie ich lubie, chociaz nie wiem czy nie wole jej z Calumem. cholera, ciezka decyzja...
    Anyway jak Ashton mogl tak postapic!? To znaczy ja wiem, ze chce byc twardzielem i w ogole, ale Nicole jest jedyna w swoim rodzaju! Niech lepiej ruszy dupe, wroci i pomoze jej przypominac sobie rozne rzeczy, no naprawde!
    ____________
    FF o sosach, zapraszam i przepraszam za spam :c
    http://hitfanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Super :D strasznie mi się podoba :) obie perspektywy mi się podobają :) powodzenia w dalszym pisaniu, oby tak dalej <3 ~Kasia

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju, jeju, jeju ♥ Cudowny, świetnie piszecie <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Ajzhsjx , cudowny *-* czekam na kolejny :** życzę weny i czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Idealny *.* czekam ma następny

    OdpowiedzUsuń
  15. Rycze, genialny -@penisek

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny rozdział a jednocześnie smutny... czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny :) Ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. płaczę razem z Ashton'em <3
    Naprawdę genialny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  19. O mój boziuu <3 jak ja to kocham , nie mogę powstrzymać łezek :') świetniee jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  20. lhdjgfuifiue po prostu genialny <3 <3 <3. Bo nie wiem jak inaczej mogę to opisać ;)))))))))

    OdpowiedzUsuń
  21. o ja pierdole rycze, serio rycze
    rozdział jest IDEALNY! <3 dfghsouf ywioeruiu <3
    @SkaylerW

    OdpowiedzUsuń
  22. Kooocham :) szkoda mi Ashtona i Nicole. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Yaay!!! Nareszcie nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  24. jezu, czemu on jej do chłopaków nie zabrał!? ej, ja płakałam ;c

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdzial cudownu i chce jeszcze przekazac ze nie bedzie mnie zbytnio n a twitterze :( / @michellerevenge

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeju, super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  27. strasznie smutny ten rozdział :c szczególnie perspektywa ashotna :c
    uh, ale ogólnie bardzo fajny x
    czekam na kolejny
    @Toriixdd

    OdpowiedzUsuń
  28. B.O.S.K.I.E <3
    Czekam na dalej <3
    Zapraszam również na: bez-wyjscia-by-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiedy następny ? :*

    OdpowiedzUsuń
  30. O jezu po prostu mega <3 okomommoomomomom nie mam słów aby to opisać...ten rozdział jest megaśnie boski, że po prostu nie mg....jestem ciekawa co się wydarzy dalej i czy Ash wróci po Nicole oby, bo ona nie może tam zostać...jej miejsce jest przy Ashtonie <3
    Jeszce ten Luke i Calum i Michelle <3

    Nie mg doczekać się kolejnego

    ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie dawno trafiłam na te ff i muszę powiedzieć, że podoba mi się :)
    Współczuję Ashtonowi, biedak. Powinnien po Nicole wrócić i pomóc z Michelle wszystko jej przypomnieć.
    Jeśli będziecie miały chwilę to zapraszam na hate-me-ff.blogspot.com (ff z 5sos :D)

    OdpowiedzUsuń
  32. " -To jest pizza? -zapytała niepewnie.
    Michael spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
    -Tak, kochanie -kiwnął głową. -A to jest stolik. To jest telewizorek. -wymieniał z takim głosem jakby mówił do dziecka.
    Michelle spiorunowała go wzrokiem."
    Hahahaha :D Najlepsza część ever :D
    Szkoda mi Ashtona :) mam nadzieję ,że wróci po Nicole i będzie utrzymywał kontakt z rodziną :)

    OdpowiedzUsuń